Okazało się, że to mocznica wtórna. Sprawa z kotem i jego wynikami jest niesamowita.
Pojechaliśmy z kotem w poniedziałek do wawerskiej lecznicy, ponieważ wyczułam u niego ogromną gulę na żuchwie i nieświeży oddech (pisząc delikatnie
). Kot także był mocno ciepły. Dostał antybiotyk i zalecenie do powtórnej wizyty. Diagnoza nie była jednoznaczna-pogryzł go chory kot lub ma problem z ropniem zęba. Gorączka 39,8 st.
We wtorek ponowna wizyta, ropień się otworzył po antybiotyku, gorączka spadła.
W środę podaliśmy antybiotyk sami, kot 'ożył', zjadł kawał cyca z kurczaka i niepostrzeżenie wymknął się z domu w noc.
W czwartek rano głośno 'opierniczył' męża, że ten za długo zwleka z otwarciem drzwi wejściowych i poszedł spać. Spał do wieczora, nic nie jadł ani nie pił. Wieczorem około 22.20 zobaczyliśmy, że kot przelewa się przez ręce. O 22.35 byliśmy w drodze na SGGW. Trafiliśmy na fantastyczną p. Doktor, która wyczuła nienaturalnie twarde nerki, dała kotu kroplówkę i pobrała krew. Kot miał temperaturę 37,2 st. i bardzo niskie ciśnienie.
Bezsenna noc bo padła hipoteza, że to może być zakaźne i śmiertelne!
Rano w piątek zadzwoniła Pani Doktor z informacją, że kotek ma BARDZO złe wyniki i jest to wynik mocznicy. 'Państwa kot jest bardzo poważnie chory' usłyszałam przez telefon i mnie zmroziło!
Gdy mąż wrócił z pracy pojechaliśmy na SGGW po wyniki i na USG jamy brzusznej. Niestety była już inna Pani Doktor, która nie zrobiła na nas pozytywnego wrażenia i Pan Doktor, który uratował sytuację. W lecznicy byliśmy ok. 3godzin. Kot waży 3,2kg (to połowa jego normalnej wagi). Po USG jamy brzusznej Czarnego kota okazało się, że ma pełny pęcherz i pusty żołądek ale nerki jedynie ze stanem zapalnym. Tutaj Pani Doktor zrobiła się nerwowa i zasugerowała uśpienie naszego kota. Mąż płacze bo to ukochany jego kocur, mi adrenalina wychodzi uszami a p. Doktor biega i krzyczy, że ona nie może, no nie może i nie wie co robić (!) Ja wypaliłam bezpośrednio skierowane pytanie 'Czy mamy kota uśpić??'. Dowiedziałam się, że 'Ja za Państwa nie podejmę takiej decyzji ale kot i tak nie przeżyje'. Kwestia decyzji. Powiedziałam, że ja takiej decyzji nie podejmę, że kot jest silny i wierzę, że wyzdrowieje tylko trzeba MU POMÓC!
Kot dostał kroplówkę z NaCl, Metronidazol, p. Doktor spokojnie założył mu cewnik, praktykantki odciągnęły mocz, p. Doktor zrobił dziurę w brodzie (przebił ropień), upuścił ropy z krwią, przemył ranę. Kot w kloszu, z pełną siatką leków, kroplówek, receptą i zaleceniami pojechał do domu.
Po drodze moja Przyjaciółka KAZAŁA MI zadzwonić do p. Doktor, która jest największym Autorytetem. 'Jeśli Ona powie, że nie ma szans to pozamiatane' przekonywała moja niezastąpiona Kasia. Zadzwoniłam. P. Doktor spokojnie wysłuchała mojej relacji, zadała kilka pytań. To mocznica wtórna. Kot nie może się wysiusiać i stąd wysokie parametry wyników. Trzeba go płukać i odsysać mocz, zrobić ponowne wyniki. Jeśli się poprawią, trzeba będzie zrobić kotu ... hmm.. inne ujście moczu. I już
Rano w sobotę nastąpiła jakby delikatna poprawa... Od wczoraj mamy w domu szpital i praktycznie przeprowadziliśmy się do łazienki. Dzisiaj byliśmy na wizycie kontrolnej, jutro ma być ponowne badanie krwi czy jest poprawa. Dzisiaj kot wskoczył na łóżko
Przy sprzyjających wiatrach kot będzie żył. Wtorek będzie decydujący. Proszę, trzymajcie kciuki...