Obcio w poniedziałek jedzie do kliniki okulistycznej na Strachocińską, musimy sprawdzić dlaczego jedno oczko łzawi. Niby nic, niby nie mruży, nie ma trzeciej powieki, ale jak przyjdzie z ogrodu, gdzie zimno i deszczowo to ma oczko zapłakane i w kąciku taka wydzielinka się pojawia. Troszkę. Gdy jest w ciepłym domu, po spaniu, rano- oczko całkiem zdrowe, nic się nie dzieje. Sprawdzimy, bo on z oczkami zawsze miał kłopoty jak był dziki niczyj. I powieki trzecie i zapaprane...Zobaczymy.
A dzisiaj mnie zadziwił po raz kolejny
Leży sobie na wersalce, już prawie śpi, ale tak śpi i nie śpi, może by i gdzieś jeszcze poszedł, ale po co, może by o coś zapytał, ale nie ma kogo, może by którąś dziewczynę zaczepił, ale lepiej nie, bo się wystraszy. No to leży. Obojętnie i leniwie. I nagle podchodzi Balbusia, oczywiście mocno zniesmaczona widokiem Obisia i mamrocze pod nosem, żeby sobie poszedł skąd przyszedł i że dlaczego leży na tej wersalce i w ogóle. Obiś ani drgnął, tylko oczy szeroko otworzył i....się do Balbisi wyraźnie uśmiechał
Patrzy na nią i ma na pysiu najprawdziwszy uśmiech kota
! No zobacz, zobacz jaki jestem fajny przyjemniaczek
Co to jest za kot, co to za kot....
A Balbisia na to nic. Kompletnie nic. Nic nie zrozumiała i minęła ten uśmiech jak powietrze.
A Obcio westchnął i zasnął. Trudno.
Jeszcze nie tym razem