Od zawsze kochałam koty a szczególnie persy i tą miłością zaraziłam moją córkę. Za ich charakter i za arystokratyczny wygląd. Jednak długo czekałam na spełnienie mojego marzenia.
I tak zawitała do nas nasza pierworodna – Cira, kotka z hodowli, prawdziwa księżniczka i jednocześnie zołza, charakterna jak zwykle szylkrety bywają. Zdarza jej się ugryzć i podrapać jeśli cos nie jest po jej myśli . Ale nie mnie, bo mnie kocha swoją kocią miłością, a córkę jedynie toleruje.
Nieprawda, mnie też kocha często się Mizia, mruczy i łazi za mną szczególnie rano.
Cira była zakupiona z założeniem na kotkę wystawową, gdyż kręci mnie atmosfera wystaw, niestety szybko okazało się, że na wystawie możemy grać jedynie ogony, więc po dwóch wystawach zrezygnowałam i teraz sobie żyje w spokoju.
Jeśli spokojem można nazwać czesanie, kąpanie i wycinanie kołtunów.
Oto nasza a właściwie bardziej moja Księżniczka:Pierwotnie moja ale no cóż woli mamę.


Po pewnym czasie coraz bardziej przekonywałam się, że dom z jednym kotem to nie to co tygrysy lubią najbardziej. I wtedy w wątku katowickich schroniskowców wypatrzyłam Ją – skrajnie zabiedzoną, wystraszoną persiczkę Zuzię. Nawiązałam kontakt z Małą1 i po niedługim czasie w moim domy wylądowała ogolona, wychudzona (1,5 kg) Zuzia. Ogarnięcie jej i doprowadzenie do stanu, powiedzmy, normalnego zajęło sporo czasu. Do tej pory jej przeżycia w schronie i później dają o sobie znać. Czasem się płoszy, nie wiadomo z jakiego powodu, czasem ucieka, ale jest kochanym, spokojnym i łagodnym kotkiem.
Dziękujemy Ci Mała1 za naszą drugą Księżniczkę.
Która jest bardziej moja niż mamy ukochana Zuzinka.


Zuzia odeszła na PNN 11.07.2015 [*]
I jakiś czas, parę lat był spokój. Mawiałam, że poziom zakocenia w moim domu wynosi 100%.
Niestety. Moje panny stały się statecznymi matronami
(jeśli w ogóle można koty nazwać statecznymi) , które interesuje tylko dobre jedzenie i wygodna poduszka. Nie wchodziłam na kociarnię, w ogóle rzadko odzywałam się na miau, chociaż czytałam niektóre wątki. Pewnego pięknego dnia czytałam sobie wątek Avian, nie podejrzewając nic konkretnego. Los jednak tylko czekał, chichocząc cichutko. Wpadłam na zdjęcia persika, tymczasującego w tym wspaniałym domu i … przepadłam.
No prawie
Zresztą nie tylko ja, bo moja córka wykonała klasyczny kwik nastolatek, brzmiący mniej więcej tak: ojejuniu!!! Nieprawda
I już się nie odkleiła od fotek Tolka. Bo on jest przesłodki ojejuniu. Avian zgodziła się powierzyć nam swoje tymczasowe szczęście i w ten sposób Toleczek 01 maja 2014 <3




Niejadek niejadkiem, ale on siedzi na kolanach pierwszy raz widze kota który siedzi na kolanach.
Skradł nam serducha od pierwszego wejrzenia. Uwielbiam go.





W następnym poście opiszemy jak wygląda obecnie dokocenie.
Link do poprzedniego wątku Tolka u Avian. viewtopic.php?f=13&t=161271
Edit: literówka
