
Jestem studentką psychologii i współwłaścicielką dwukotowej rozbójnickiej bandy

Od trzech lat dzielę mieszkanie z psiapsiółą, która wraz ze swoim dobytkiem zabrała z domu rodzinnego kota. Od roku mieszka z nami drugi zbój. Ale może przedstawię ich po kolei...

Kociszek

9,5-letni, rudobiały potwór. Początkowo kot wyłącznie Agaty, w końcu i mnie zaakceptował. Kot wychowany w przeświadczeniu, że jest pępkiem świata i władcą wszelkiej ludzkości i kotości. Terrorysta i wrzaskun. Gryzie. Potrafi przyjść, przytulić się, tryknąć człowieka w czoło, położyć mu się na brzuchu i mruczeć – ale wystarczy się przy tym poruszyć nie po jego myśli, a już wrzask i obraza. Ratuje go to, że potrafi być naprawdę uroczy. Jak mu się chce


W domu rodzinnym Agaty mieszkał z psem i drugim kotem, którego sterroryzował na tyle, że bidak sikał wszędzie. Wszędzie. Kubuś potrafił wejść do szafy na półkę i tam się zesikać. W nowym domu Kociszek został jedynakiem – i był z tego zadowolony, dopóki nie wychodziłyśmy obie z domu. Wystarczyło zamknąć drzwi, a kot zaczynał zawodzić. Pod naszą nieobecność wygrzebywał nasze skarpetki i nosił je nam do łóżek. Widać było, że samotność mu doskwiera.
Decyzja o drugim kocie nie była jednak łatwa. Mieszkamy w kawalerce – przestronnej, ale jednak. Bałyśmy się, że to będzie za małe terytorium dla dwóch kotów. Z drugiej strony czy w schronisku koty mają lepiej? W klatkach? Zdecydowałyśmy się.
Junior czyli Dżunior (tak z angielska, och.)

3,5 letni białas w czarne ciapki tu i tam. Według poprzedniej opiekunki „nieduży”. W praktyce: sześciokilowe bydlę. Właściciel wielgachnych zielonych oczu i spojrzenia pt. „ale o co ci chodzi?”. Kot społeczny i gadatliwy. Jego specjalnością jest robienie surykatki – wystarczy wyciągnąć rękę ponad jego głową, a podnosi się na tylne nogi i sam się o tę rękę głaszcze. Ale jego ulubione miejsce do głaskania to zadek, a właściwie część grzbietu tuż nad ogonem. Domaga się pieszczot, wypinając się bezwstydnie i wibrując ogonem.

Trafił do nas z ogłoszenia; z kuwetką, transporterem, drapakiem, cud miód. Niestety, jak się okazało, również ze skichaną odpornością. Grzybica, katar, znowu grzybica. A koty nie wychodzą z domu...
Po przybyciu Juniora Kociszek musiał trochę zweryfikować swoje poglądy na bycie panem domu i obraził się śmiertelnie. Po dwóch miesiącach feliwaya w kontakcie, Junior został jednak dopuszczony do łask. Na pewien dystans, ale jednak. Nie jest to może kocie love story, ale takie chwile też im się zdarzają:


Na dzisiaj tyle, bo późno. Trzymajcie się i miau
