Weterynarz stwierdził, że ktoś prawdopodobnie wyrzucił go z domu, bo kot zaczął dojrzewać i znaczyć teren, a żal było tych paru dyszek na kastrację. Tuptuś ewidentnie był kotem domowym, nie bał się ludzi, korzystał z kuwety. Musiał być już strasznie wygłodzony, bo na każdą porcję jedzenia rzucał się jakby miał to być jego ostatni kęs (dopiero po paru miesiącach zrozumiał, że nie musi czyścić miski na raz).
Tuptuś, bo uwielbia tupać, nie potrafi łasić się bez przytupu. Tuptuś, oficjalnie, ale na co dzień po prostu Kiciuś.
Na początku:




Parę tygodni temu:
Dzisiaj: