Avian pisze:Gratuluję dokocenia!
Ale ale - Alcino! Byłaś na wystawie we Wrocku i nie przyszłaś pogadać?
A może rozmawiałyśmy i się nie przyznałaś, ktoś Ty?!
Ja byłam z niebieskookim egzotykiem.
Niemożliwe! Kręciłam się wokół klatki, ale co nie podeszłam, to egzotyk chyba był w ocenie. Albo się skrył. A po właścicielach to ja nie patrzyłam...
Kochane Moje, będą fotki Ptysia, ale jakoś tak głupio zrobiłam, że opisałam Wam wszystko przed wyjazdem na doroczny przegląd teatrów. A tam nie miałam neta.
No i gdy wróciłam powtórzyła się historia z dokocenia Lesiem: nowy kociak w dom - i epidemia. Wtedy było zapalenie oskrzeli u wszystkich rezydentów, teraz - gigantyczna biegunka. Dzień po dniu zapadał jeden. Pacjentem zero był Lesio, potem Peppiś, Bolek i Miś. A wszystko w nocy.
Ponieważ biegunek u kotów boję się śmiertelnie, zaczęły się nocne pielgrzymki do całodobowej kliniki. I może nie byłby to jakiś wielki problem, tyle że mój mąż ma nogę, która dopiero zrasta się po złamaniu, ja jestem bez prawa jazdy, a tak w ogóle to przez trzy dni mnie nie było.
Ptyś uniknął zarazy, tak jak poprzednio Leś uniknął zapalenia oskrzeli. Ale - zaczął kichać. I niestety - kicha po dziś dzień, doprowadzając mnie do obłędu ze zmartwienia.
Płucka czyste, gardziołko, oczka klarowne, apetyt jak amstaff, bardzo dobre samopoczucie bez gorączki - i zaklajstrowany nos. Wydzielina koloru rozwodnionego mleka.
Nie pomógł synergal, nie pomaga zylexis (dziś druga dawka). Kot biega, dużo je, pije, na szczęście się nie dusi, ale nosek bezustannie cieknący, bańki nim puszcza, kicha, gulgoce i nie wiadomo, co jeszcze. Robimy mu inhalacje, zakrapiamy - wszystko na nic.
Od rozumu odchodzę i spłukana jestem finansowo do absolutnego zera. Jakieś porady????
aamms pisze:Alcina, melduję się w wątku z gratulacjami..
Czytam jak zawsze, a teraz się nie odzywam, bo już dawno wiem wszystko z fb..
i muszę się pochwalić, że ani na chwilę nie przerwała nam się netowa znajomość pomimo odejścia Alciny z miau przed laty..
co tu dużo gadać, po prostu jestem na bieżąco..
Oooo tak!! Choć o katarze i biegunce nie zdołałam ci napisać, bo siedziałam w Łowiczu, uwięziona w szkole z teatralną sceną i bez internetu. Jestem starsza o 30 lat po tym weekendzie.
Dodam jeszcze, że nosek smaruję oliwą z oliwek, żeby mu nie popękał. Oddychać może, ale leci mu z tego kicholka nikczemnie...