Jak pisałam Miziak naprawiony. Doktor się przeraził tym co u niego zobaczył "w środku".
Martwa, gnijąca tkanka sięgała juz do kości. Po oczyszczeniu została goła kość ... Dr wyciągał całe płaty tej tkanki, Miziak wciąż jeszcze je wydala nosem (okiem też wypływa). Sprawcę tego zamieszania, czyli korzeń od kła dostałam na pamiątkę
Przetoka zamknięta, zaszyta. Tylko polip został, bo zabieg byłby za długi i przez to niebezpieczny dla Miziaka.
Teraz Miziu kilka dni pobędzie u mnie w domu, w kojcu. Mam nadzieję, ze zacznie jeść. Na razie nie chce - na pewno boli go i do tego stres obcego miejsca. Wziełam go dziś do pracy, żeby obserwować, czy nie ma jakiegoś krwotoku. Już coraz mniej krwi schodzi noskiem.
Mam też wreszcie diagnozę Maćka. Doktor bardzo sie zdziwił tym co zobaczył endoskopem. Do tego stopnia, że szybko zabrał Maćka na jeszcze jedno badanie TK - maleńkiego odcinka, gdzie zobaczył zmiany. I na tym trzecim badaniu TK zauważył problem (ale dlatego, że wiedział, czego szuka).
Maciek ma całkowicie niedrożne drogi oddechowe na odcinku nozdrzy wewnętrznych. Nie ma nawet śladu światła. Nie wiadomo, co jest przyczyną - czy wada wrodzona, czy jakiś stan zapalny nie zaleczony w bardzo wczesnym wieku.
Wiemy wiec co jest przyczyną charczenia, nie wiemy jednak jak to naprawić. Doktor powiedział, ze on nie ma pomysłu, co on mógłby zrobić. Rozmawialiśmy o stentach czy balonikach rozszerzających przewody nosowe, jednak problemem jest to, że doktor w ogóle nie dojrzał miejsca,w którym mógłby się "przebic" z endoskopem i zrobić miejsce dla balonika czy stentu. Nie widać żadnego prześwitu.
Tyle szczegółów.