Iza, nie mów, że w Poznaniu -11
niemal słyszę trzaski pękających rur...
Chyba już sobie zaklepię jakiegoś majstra, trudno, nie da rady być w dwóch miejscach naraz.
Tu też zawiewa poziomym śniegiem, zbudziłam jakoś po 6 i podsypałam do karmnika, bo ptactwo już czekało na śniadanie, niestety wiało tak, że sikorki nie dawały rady dolecieć do karmnika, teraz trochę odpuściło.
W przerwie między tabelkowo liczbową pisaniną przemalowałam mamie przedpokój, kolor, który wybrała w czasie remontu ( wściekły pomarańcz podbity różem, w założeniu złoto-rudawy
) sprawiał, że trzeszczały mi zęby trzonowe i oczy łzawiły.
Maluda mi się przeziębił
dwa dni temu jak był taki ..olerny mróz uchyliłam im na chwilę drzwi od
żygownika, bo
nagwałt się domagały, chciałam, żeby zobaczyły, że
na zewnętrzu pogoda taka, że i ludziom i kotom nosy odpadają. Zobaczyły, powąchały, poszły.
Żadnemu nic nie jest, tylko oczywiście największy, najgrubszy, najbardziej ofutrzony chrypi.
Temperatury nie ma, nie kicha, nie łzawi, je normalnie, ale ma dyskomfort przy przełykaniu i chrypi jak mruczy, ewidentnie boli go gardło.
Tabletek do ssania nie chce
, dostał scanomune, tantum verde w spreyu chyba pójdę mu kupić jeszcze lizyne. Dzisiaj chyba trochę lepiej, jak do jutra wyraźnie się nie poprawi, to pewnie do weta trzeba będzie. Na razie jeszcze czekam, bo fatalna pogoda plus stres mogą mi go bardziej
rozłożyć chorobowo. Na razie śpi zawinięty w kocyk, liczę, że mu jednak przejdzie.
Nie wiem co jeszcze można podać kotu na takie lekkie podziębienie ?
Inhalacje jakieś ?
Znalazłam takie :
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/wlochy- ... ia/pnb878hW sumie smutne.
Sihaja, miło nam, że chcesz do nas zaglądać