
Tak więc my - ludzie skrajnie nienormalni, spaczeni i przez szatana opętani - postanowiliśmy zakocić nasze smutne i niepełne mieszkanie, jak również życie.
Z tego miejsca dziękujemy za zaufanie kotkinsowi i Neigh, albowiem oddały dobre kobiety zwierzę ludziom zielonym i niedoświadczonym, których jedyną zaletą były dobre chęci.
Pełni wiedzy książkowej, forumowej i mądrzy niezmiernie, jedynie w teorii - przywieźliśmy Wasię do "świętego miasta".
Jego wysokość całą drogę do nas mówił, a nawet rozmawiał z nami, ponieważ na każde pytanie udzielał odpowiedzi. My - nie dość, że nienormalni, to jeszcze niekumaci - za nic nie rozumieliśmy, co mówi, ale cieszyliśmy się jak dzieci, że w ogóle ma ochotę z nami gadać.
W domu, po wyjściu z transportera - Wasia rozpoczął zwiedzanie, które trwało około 2 minuty i zakończyło się na łóżku, gdzie złożył swoje futrzaste ciało oczekując miziania. Mizianie trwało do rana... Przerywane było ugniataniem i deptaniem, siadaniem na głowach i przejmowaniem kolejnych poduszek w poszukiwaniu najwygodniejszej.
Na drugi dzień w pracy byliśmy nieprzytomni, jakby w domu znowu było niemowlę...
Wasia jest z nami prawie 2 tygodnie, a nam się wydaje, jakby był od zawsze i zastanawiam się, jak to było bez niego... Pusto... smutno... nudno...
Co by nie napisać - dom był bez niego po prostu niepełny.
Dzisiaj Pan Prezes zajada surowe mięsko (wcina wszystko - kurze cycki, wątróbkę, serduszka, żołądki) i chrupie trochę suchego.
Mamy trochę problem z sikaniem. Siusia na stojąco i z tegoż to tytułu miałam co chwilę obsikaną ścianę, a więc i podłogę. Zmieniliśmy kuwetę na zakrytą, co Jaśnie Pan raczył od razu zaakceptować. Już jest lepiej, ale czasem coś wylatuje przez szczelinę. Spróbujemy zmienić żwirek - może w tym tkwi sedno sprawy.
Generalnie - kot-cudo. Potrafi się sfochować - obraził się po tym, jak sąsiadka wpadła na genialny pomysł zapoznania go ze swoją kotką, niezbyt przyjazną zresztą. Za narażanie go na stres gniewał się na nas przez trzy dni (nie pomagało tłumaczenie, że to nie był nasz pomysł

Poza tym incydentem domaga się miziania bez przerwy, jak wracamy do domu widać go w oknie, a kiedy wchodzimy do domu już czeka w przedpokoju.
W nocy śpi z nami w łóżku mrucząc donośnie i całe noce uskutecznia przytulanie. Śpiąc wygląda jak dziecko - głowa na poduszce, a reszta ciała wyciągnięta i schowana pod kołdrą.
Rano przychodzi jeszcze do nas ludzkie dziecko, więc tak sobie śpimy aż do budzika w czwórkę i każdy walczy o kawałek kołdry.
Jutro wizyta u weta, a więc i wieści z frontu.
Wasia pozdrawia i dziękuje kotkinsowi i Neigh za znalezienie obsługi. Obsługa dziękuje za pomoc w odnalezieniu brakującego puzzla w naszej życiowo-domowej układance.