Zaczynamy czwartą część naszych przygód. Bywało u nas i wesoło i smutno. Najważniejsze, że tymi chwilami mogliśmy się dzielić z forumowymi i realnymi przyjaciółmi.
Potffory się prezentują.
Kajtek - to kocurek, który stanął na mojej drodze przypadkiem w dniu 15.08.2008r. Wśród innych kocich maluchów zobaczyłam kotka, który miał problemy z oczami. Od razu wiedziałam, że jest źle. Niestety nie mogłam go zabrać. Jego widok nie dawał mi jednak spokoju. Postanowiliśmy na drugi dzień po niego pojechać. Kajtuś urodził się w Borówcu. Miał właścicieli, ludzi kompletnie pozbawionych uczuć , wyobraźni i rozsądku. Doskonale wiedzieli, że na ich podwórku mieszka kotek, który jest chory. Stwierdzili jednak, że nie będą go łapać, ani tym bardziej zapraszać weterynarza do siebie ponieważ koty się i tak pochowają. Na moje pytanie czy mogę go zabrać usłyszałam, że na pewno nie uda nam się go złapać. Jechałam po niego przygotowana: z transporterem , z saszetkami jedzenia. Po 5 minutach siedział już w transporterze. Po wizycie u weterynarza wiedzieliśmy, że Kajtuś ma około 2 miesięcy, waży 40dag, jedno oko ma całe zaropiałe, a drugiego po prostu nie ma. Rozpoczęliśmy walkę o życie tego maluszka. Przez prawie 3 miesiące dzień w dzień, po kilka razy zakraplałam mu oko i oczodół. Udało nam się zlikwidować stan zapalny. Kajtuś przytył i był gotowy do narkozy i zabiegu zszycia powieki.
Byłam pewna, że Kajtek będzie mnie omijał szerokim łukiem za te codzienne zabiegi. Ogromnie się myliłam. On potrzebował mojej bliskości. Uwielbiał i do dzisiaj uwielbia mnie „ciamkać”.
Albercik - pojawił się w naszym domu 01.12.2009r. Miał około 4 miesiące. Pozostałe jego rodzeństwo znalazło domy, a on nie. Jego domem miała zostać ulica. Wychowany w domu nagle miał go stracić z „bardzo ważnego powodu”. Właściciele uznali, że za mało się bawi. Według nich nie był fajnym, przytulnym kotem. Albert miał być u nas tylko na chwilę. Uznaliśmy, że spróbujemy poszukać mu domu. Okazało się jednak, że doskonale czuje się w towarzystwie kotów, że czuje się u nas dobrze. Został naszym kotem.
Albiś to kot z charrrrakterrrrkiem, wredny bywa bardzo. O swoje potrafi się dopominać. Nauczył nas, że na podłodze nie należy zostawiać żadnych rzeczy - sika na nie.
Burbon - od 16.10.2010r. do 23.12.2010r. nasz tymczas. Od Wigilii 2010r. nasz rezydent.
To piękny, dostojny, duży kot. W tej chwili ma około 2,5 roku. Jego historia jest taką jakich wiele. Z ciepłego domu trafił na ulicę, gdzie jako domowy zwierzak nie miał szans na przeżycie. Został wyleczony i wykastrowany . Burbon to kocurek o bardzo delikatnej psychice. Akceptuje inne zwierzęta, przy człowieku się otwiera: mruczy, wystawia brzuch do głaskania.
Duża von Focha dziękuję Ci w imieniu swoim i TŻ za zaufanie i podesłanie nam Burbisia. Burbi to moja ukochana przytulanka. Chodzi za mną spać. Trzymam go za łapkę, a on mruczy. Znika dopiero jak zasnę.
Relacje z Kajtusiem i Albertem są rewelacyjne.
Emilka - ma około 10 lat. Pojawiła się u swojej dotychczasowej Dużej jako młoda koteczka w ciąży. Prawdopodobnie od razu po pierwszej rujce zaszła w ciążę, więc miała około 6-8 miesięcy. O swoje pociechy dbała - wszystkie znalazły domki. Po odchowaniu dzieci została wysterylizowana.
Emisia to kotka wychodząca, generalnie nie lubiąca innych kotów, ale nad tym pracujemy.
Oficjalnie jest nasza od 20.04.2011r. Teraz to my jesteśmy jej Dużymi.
Marcus - pojawił się u nas 09.06.2011r.
W dniu urodzin Peci czyli 20.06.2011r. nasza zatwardziała jedynaczka jako prezent
dostała Marcusa, pięknego, czteroletniego przedstawiciela rasy birmańskiej.
Plany życiowe dotychczasowej właścicielki Marcusa się pozmieniały i zdecydowała się oddać swojego kocurka.
Marcusik zamieszkał w moim domu rodzinnym, zaakceptował już całkowicie nowe otoczenie. Czuje się w nim dobrze i chyba już nie tęskni. Śpi z Mamą w łóżku, przytula się, mruczy. Z Petką relacje były poprawne; krew się nie lała, futro nie latało. Po odejściu Peci Marcus bardzo tęsknił.
Klemensik - zamieszkał z Marcusem 29.10.2012r. Przez dwa dni Mamcia ukrywała przede mną "tą" niespodziankę. Bała się, że Marcusik nie zaakceptuje nowego towarzysza. Relacje kocie są rewelacyjne. Klemens pojawił się w ogrodzie sąsiadów w czasie wakacji. Ma około 6 miesięcy. Był przez nich dokarmiany. Sąsiedzi z uwagi na to, że mają w domu psa nie chcieli mieć kota w domu. Zimno na dworze i mimo wszytko troska o kotecka spowodowały, iż z "pingwinem" pod pachą zapukali do drzwi mojej mamy. I tak oto potfforów znowu jest 6.
Ponieważ Klemensik ujawnia się jak na razie w sumie tylko przy mamie to fotka jest jedna.
Leoś w dniu 05.01.2013r. pojawił się "sprawca alergii". Ma 7 lat i okazuje się, że nagle zaczął uczulać i "nie wszedł do masy spadkowej". Tymczas chyba, ale ... ja się nie znam.
Na zawsze w moim sercu
Misia, Niusiu, Pecia Pecia - to moja ukochana koteczka. Urodziła się 20.06.2000r. w Suchym Lesie. Mieszkała z nami od 03.09.2000r. To ona mnie wybrała. Pierwsza z czwórki rodzeństwa do mnie podbiegła. Była taka malutka, za mała żeby od razu ją zabrać do domu.
Piękna czarno-biała mała kruszynka była w naszym domu wyczekiwana. Pamiętam emocje związane z jej przybycie. Kupno drapaka, kuwety, legowiska i jedzenia – wszystko to było dla mnie jedną wielką niewiadomą. Wiklinowe legowisko się nie spodobało, budka nie została zaakceptowana. Kocia panienka wybrała spanie na fotelu.
Była charakterną i zdecydowaną kotką. Przy jedzeniu bywała wybredna. Uwielbiała 12% śmietankę.
Pecia nauczyła mnie jak postępować z kotem. Pokazała co to znaczy kocia miłość do człowieka. Odeszła w maju 2012r. Niusiu - to był kot z Kielc. Początki swojego istnienia miał naprawdę ciężkie. Urodził się na hali produkcyjnej. Podobno miał czwórkę rodzeństwa. Podobno…
Został sam, wychudzony, przerażony, cały w smarach, zagłuszający swoim płaczem hałas maszyn. Szczęśliwie tak się zdarzyło, że trafił w nasze ręce. Wiedzieliśmy już, że pojedzie z nami do Poznania, ale my nie mieliśmy po drodze do domu. Niusiu został podróżnikiem. Zwiedził Czechy, Austrię, Włochy. Popłynął do Szwecji, zahaczył o Danię i w końcu dotarł na miejsce.
Czarny rojber od 10.09.2010r. zwiedza świat. Niusiu wracaj!!! Tak więc pod opieką mam siedmiopak.
Piątka potfforów mieszka ze mną i TŻ, dwójka potfforów z moją Mamą (Marcus i Klemens). 1 część:
viewtopic.php?f=1&t=77358&start=02 część:
viewtopic.php?f=1&t=121878&start=03 część:
viewtopic.php?f=1&t=133325