Ta zima jest jakaś straszna, zła. I w sprawach kocich, ale i ludzkich, ja, wyjątkowo, co chwilę dowiaduję się, że ktoś komuś umarł, koleżankom, kolegom - babcie, mamy. Byłam nawet na pogrzebie 2 tygodnie temu, gdzie w całym życiu zdarzyło mi się to 6 razy, ostatnio w sierpniu 2010.
Niech ta zima w końcu się skończy. Niby zaczęła się odwilż, ale ja jej nie widzę, w parku za oknem brudne zwały śniegu będą leżały jeszcze długo, raczej łatwo i szybko się nie stopią.
Zdjęć Krzysia nie mam, bo i nie ma okazji do robienia. On cały czas śpi. Zresztą pogoda zła do robienia zdjęć, zwykle ciemno i ponuro.
O, takie zrobiłam w zeszła sobotę podczas sprzątania, Chrapek - "oprawca", szukał kontaktu z Krzysiem. A "oprawcą" jest też ostatnio Niunia, coraz częściej bije Krzysia, Krzysiek mówi, że zachęca go tak do zabawy, ale wcale to tak nie wygląda, niestety
Chłopaki to straszne piecuchy. Od początku października, kiedy pogoda zepsuła się i już nie poprawiła, byli na balkonie może po dwa razy. Z kolei Niunia wychodzi, choć na minutę-dwie, codziennie, nawet w największe mrozy -20 wychodziła na chwilę.
Dziś Dzień Kota. Choć przecież i tak nasze koty mają swój dzień co dzień
Z okazji tego święta, wstawiam jeden z moich wierszyków-limeryków z serii o bezdomnym kocie śmietnikowym:
śmietnik jest kiepskim miejscem dla kota
no bo mróz, śnieg, ulewa, spiekota
duszne lato, zła zima
kot, gdy musi – wytrzyma
no bo kot to niezwykła istota
EDIT Te limeryki są anapestyczne, stopa metryczna składa się z 3 sylab, dwóch długich, jednej krótkiej: śmietnik jest kiepskim miejscem dla kota itd.