Brzydal miał dziś porządkowaną paszczę, przy okazji miał mieć usunięty śrut z łapki.
Niby zwykły zabieg, a stres ogromny ...
Najpierw podczas robienia ząbków okazało się, ze dwa korzenie bardzo mocno siedziały w paszczy - przy każdej próbie ruszenia Brzydal wył z bólu, mimo narkozy

Dostał dodatkowo srodki przeciwbólowe, ale narkozy wiecej dostać nie mógł. To prawdopodobnie ostatnia okazja na zrobienie zębów, a wetka zapewniła, ze reakcja Brzydala jest podświadoma i nic nie bedzie pamiętał, wiec zdecydowałam, zeby wyciągała te korzenie mimo wszystko.
Jakoś poszło, choć nie było miło słuchać biedaka

Śrut wyciągnięty bez problemów, podskórny, choć już zarosnięty - to jakaś stara sprawa. Obyło się bez szwów.
Brzydal został podłączony do kroplówki, żeby wypłukać narkozę i po kilkunastu minutach zaczęła sie jazda ...
Dostał jakiegoś ataku szału, z jednej strony jeszcze kompletnie śnięty, nie kontaktował, z drugiej tak ogromny strach z jego strony, który wywołał straszną agresję

Nie mogłyśmy sobie poradzić, rzucal się, co chwilę dostawał jakichś drgawek, a to znów robił się sztywny. Przy tym wył jakby go obdzierali żywcem ze skóry

Szybciutko został odłączony od kroplówki, położony na podłodze, na niego koc, a na koc ja

Strasznie sie miotał, jakoś w końcu udało się go upchać w transporter. Transporter przyciśnięty do ściany, a w środku szalejący, wyjący kot
Nie dało się mu nic podać - nawet wybudzacza nie dostał ...
Teraz już jest spokojny, jak się obudził, wróciło normalne myslenie. Wetka twierdzi, ze on nic z tego nie zapamięta (i jej wierzę, bo sprawdziłam na sobie - ja podobno podczas ostatniego zabiegu w narkozie pobiłam lekarza

nic nie pamiętam na szczęście

)
Na razie odpoczywa w garażu, jak sie dobudzi zupełnie, zawiozę go do altany. Mam nadzieje, ze pozwoli sobie zdjąć wenflon - w lecznicy nie było szans ...
Ufff, przeżycia straszne !
Mam nadzieje, ze to była jego ostatnia narkoza (tfu, tfu!)