» Czw gru 10, 2015 14:11
Re: Gaja, Morfeusz [*], Joachim - moja ogoniasta rodzinka :)
Nie wiem, czemu tak się stało. Morfeuszek czuł się dobrze,miał ładny apetyt, bawił się. Rano we wtorek też nie zauważyłam żadnej zmiany. Zjadł pięknie śniadanko, przyszedł się poprzytulać, wszystko normalnie. Odkąd brał te tabletki nie miał żadnego ataku. Kiedy przyszłam do domu atak już trwał, nie wiem jak długo. Podałam mu zastrzyk, ale nie przechodziło. Pojechałam do wet. Tam dostał kroplówkę, zastrzyki, leki, ale nie wychodził z tego stanu. Jak już uspokoił się w miarę, dostałam leki do domu i zabrałam go ze sobą. Wet była pod telefonem. Morfeuszek do rana spał, rano znowu zaczął się naprężać, miał tiki. Podałam mu lek i zadzwoniłam do wet. Kazała odczekać pół godziny i jak się nie uspokoi to przyjechać do lecznicy. NIestety, w tym czasie Morfeuszek odszedł. Pojechałam z nim do lecznicy i wet potwierdziła, że mój mały chłopczyk odszedł.
Całą noc spał w moich ramionach, w łóżku, całą noc słuchałam czy oddycha, pilnowałam czy nie wracają drgawki, podawałam mu glukozę, żeby miał siły walczyć, tuliłam go do siebie. Mam nadzieję, że to czuł mimo tego, że był nieprzytomny od leków. Nie cierpiał, bo dostał leki uspokajające i przeciwbólowe, relanium, tak więc mam nadzieję, że nie czuł bólu i był nieświadomy.
Sekcja mam nadzieję wykaże co było tego przyczyną. Ale mojego chłopca nic już nie wróci... Moje małe, czekoladowe serduszko odeszło. Ciężko mi. Gaja i Joachim próbują mnie pocieszyć, ale tak mi źle...
To był wyjątkowy kotek.