Ponieważ za jakiś czas się dokacamy postanowiłam zaprowadzić Zuzę do weta na gruntowny przegląd. Do dokocenia zostało jeszcze jakieś 1,5 miesiąca, więc z wizytą u weta się nie spieszyłam. Ale ......
Od jakiegoś czasu zaczeło mnie się "wydawać", że coś się Zuzie czupryna zaczeła na głowie przy uszach przerzedzać
Oglądałam ją co kilka dni i nic niepokoącego nie zauważałam, więc niechętnie przyznawałam rację mojemu TZ, że "jestem przewrażliwiona". Ale dziś przed pójściem do pracy podczas porannych zabaw dokonałam kolejnych "przewrażliwionych" oględzin i o zgrozo na przerzedzonej skórze zobaczyłam małe czerwone punkciki
Pierwsze skojarzenie - świerzb. Wiem, że bez sensu
, bo gołym okiem nie zobaczę, ale w końcu zaczyna się od skóry przy małżowinie usznej ....... Oczywiście po pracy popędziłam do weterynarza z sercem na ramieniu. Pani doktor prawie wywróciła Zuzę na lewą stronę w poszukiwaniu tego co ja zobaczyłam gołym okiem
Stwierdziła, że lewe ucho jest idealne, prawe jak się ktos bardzo uprze może wyglądać na podejrzane, ale bardziej stwierdziła to po tym, ze Zuza trzepała główką podczas oględzin prawego ucha. Wogóle stwierdziła, ze kot jest tak czysty jakbyśmy go regularnie sterylizowali
Skończyło się na podaniu Strongholda i poleceniu obserwacji kotowatej przez najbliższe kilka dni.
Przy okazji zrobiliśmy badania na białaczkę ( test wyszedł ujemny
) i pełne badania krwi (z tego wszystkiego nie zdążyłam połapać sioo do badania).
Wyniki jutro. Mam nadzieję, że wszystko będzie OK