Ależ ja rano oficjalnie zapraszam Celinkę na głaski. Korzysta aż miło.
Wieczorem za to jest tak: rozścielam kołdrę, za chwilę Celinka
rozściela się na kołdrze, na środeczku, a ja kombinuję jak wynegocjować kawałek kołdry dla mnie.
Potem Celinka jednak uznaje, że co miała mi przekazać, to przekazała, i idzie sobie
gdzieś. Aż do rano, do otrzymania oficjalnego zaproszenia, które z radością przyjmuje.
Aklimatyzacja u nas trwa.
Już wiem, że kotu nie wystarczy miękkie legowisko na parapecie. Bo kot raz chce się położyć na miękkim polarku, a kiedy indziej na twardym parapecie.
Jestem w trakcie
kompresowania doniczek na parapecie, żeby koteczce dać 2x więcej miejsca niż zamierzałam.
Już wiem, który żwirek pod pupką kotek woli. Stały 2 kuwety, jedna z benkiem, druga z cat's bestem (2 kuwety postawiłam podczas krótkiego pobytu u mnie Kici vel Trusi i tak zostało).
No i Celinka robiła siusiu do jednej, a za pięć sekund kupkę do drugiej.
Na szczęście ostatnio się zdecydowała: wygrał cat's best!
Już wiem, że walka z Celinką o stół w pokoju nie będzie łatwa.
Położę się na stole i co mi zrobisz. Zdejmuję - wraca - zdejmuję - wraca - ...
Po ilu iteracjach z honorem przegrać?