A teraz może słów kilka o moich sierściuszkach.
W związku z tym, że jesteśmy młodym małżeństwem ze swoim M3 i mamy córeczkę, która bardzo kocha zwierzątka, postanowiliśmy dać dom dla jakiegoś kotka.
Czarny kolor kota oczywiście ja sobie ubzdurałam: mój kot miał być czarny i mroczny!
Jak na złość nigdzie nie było czarnych kotków. Wtedy jeszcze nie miałam takiej świadomości, że w tylu miejscach są oferty niesienia pomocy zwierzakom, dlatego też szukałam kotka na własną rękę, tzw. pocztą pantoflową. Znalazłam miłych Państwa (nie będę wdawała się w opis tych ludzi - generalnie bieda aż piszczała), którzy mieli kotną czarną kotkę. Okociły się trzy koty z czego jeden cały czarny, piękny kocur. "Pani my go dla Pani trzymamy". No i tak czekałam te 2 miesiące na odchowanie kota, w między czasie wizyta instruująca u weterynarza na co się przygotować etc.
Przyszedł ten dzień: odbioru kota. A po miłych Państwach słuch zaginął. Telefonu nie odbierali, nie otwierali drzwi, nie odpowiadali na smsy. Załamałam się. Do dzisiejszego dnia nie wiem co się stało i prawdę mówiąc staram się nie myśleć jaki los spotkał małe kotki.

Tego samego dnia jak wróciłam do domu, weszłam na tablicę.pl i jakby kotek na mnie czekał. Rano zostało dodane ogłoszenie „oddam koty” – gdzie była jedna czarna kotka. No i tego samego dnia pojechałam ją odebrać, od razu do weterynarza etc. I tak właśnie pojawiła się u nas Fjara. Jest piękna i bardzo miziasta. Uwielbiam ją, ma w sobie psi pierwiastek. Ciągle domaga się głasków i zaczepiam mnie na tak zwanego byczka.
Oczywiście, wszyscy którzy mieli koty ciągle mi powtarzali, że jak kot to przynajmniej dwa koty muszą być. Długo nie czekałam, po miesiącu z Fundacji Zwierzętom Pomocne – Pomorskie wzięłam szylkretkę Flo. Rano napisałam, że ją biorę, wieczorem już była u nas. Dziewczyny są w sobie zakochane. Flo jest straszną zadziorą. Niepokorna, typowy kot, wszystko robi po swojemu. Jest świetna.
Nawet jak zaniosłam dziewczyny na zabieg sterylizacji to Panie w lecznicy stwierdziły że to dwa różne żywioły.

Flo oczywiście stała się kotem mojego męża. Uwielbiają się, chociaż on twierdzi, że jego stosunek do kotów jest obojętny (co widać na jednym ze zdjęć – to on nauczył Flo robić „noski eskimoski”). Najlepszy tekst męża o kotach – tego dnia jak wzięliśmy Fjarę do domu: ciekawe gdzie będzie spała, na pewno nie z nami. Rano otwieram oczy Fjara śpi na głowie mojego męża. hahaha Chłopina jest taki „obojętny” na koty, że jak rzuciłam mu hasło: zabezpieczamy balkon sam osobiście zbudował zabezpieczenie i jak to określił, jak już coś robimy to porządnie.
Reasumując wydaje się, że koty mają u nas dobrze.
I dopiero jak się ma kota to się rozumie ich prawdziwą naturę, a wszelkie stereotypy o ich rzekomej fałszywości znikają jak bańka mydlana. Kto kota nie doświadczył nigdy tego nie zrozumie.