Witam, moja mama ma (czy też w zasadzie miała... ) przecudownego kota. Miała ponieważ Pani Vet, zresztą bardzo miła i kompetentna mówi by go już nie męczyć Kot ma 8 lat więc pożyłby jeszcze, ale do rzeczy...
Jesteście ostatnią szansą, ew. potwierdzeniem, że po prostu muszę zaakceptować rzeczywistość, pożegnać się z Radkiem i dać mu odejść w spokoju... mimo, że po kroplówkach kot chce żyć, tuli się, łasi, wchodzi na kolana, etc. ... to na prawdę nie chcę go męczyć.
Zaczęło się od delikatnego kataru miesiąc temu. Radek był leczony u weta, który owszem zrobił mu badania, ale przepisał antybiotyk i do domu. Ja o sytuacji dowiedziałem się tydzień temu, kiedy to Radek przedstawiał na prawdę bardzo marny widok, skrajnie odwodniony, futro jak od szczotki, mocno zużytej zresztą....
Niewiele się zastanawiając Radka w samochód i do znanej mi weterynarki, o której wiem, że jest b. kompetentna...
Dziewczyny (weterynarki) zrobiły dużo więcej badań i m.in. rentgena klatki piersiowej gdzie okazało się, że Radek ma bardzo powiększone nerki. Ponoć (nie znam się) tak duże nerki to ma owczarek niemiecki, nie kot...
Zrobiona została też punkcja nerek, co również jest w zdjęciach do których link wiedzie poniżej.
Dziewczyny mówią, że widać tam komórki z podwójnymi jądrami, czyli jest podejrzenie zmian rakowych... Nie wiem nawet, czy w zw. z tym, wrzuciłem post w odpowiednią kategorię.
Badania krwi, zdjęcia rentgenowskie i usg, oraz zdjęcia z punkcji nerki umieszczam poniżej, może ktoś miał podobny przypadek i jednak udało mu się z nim poradzić i pomógł kotu przeżyć.
link wiedzie do Google Drive bo nie chciałem zaśmiecać forum.
https://drive.google.com/drive/folders/0Bz0TJxAUc1mHTHJxal9pb19nRHM?usp=sharing
Wiem, to chyba wołanie ostatniej szansy, ale nadzieja umiera ostatnia...