Dzisiaj całą noc kotka "mdlała", podawałam jej glukozę na zmianę z solą fizjologiczną.Nad ranem zaczęła mieć drgawki. Temperatura ciała spadła do 26°C. Wyglądało to na napad padaczki,byłam pewna, że nie przeżyje... Nie muszę chyba mówić jak bardzo się przestraszyłam.Zawiozłam ją chwilę później do innego weterynarza,miała robioną masę badań (wyniki poniżej). RTG nic nie wykazało, USG tak samo - wszystko w normie,wyniki krwi bardzo dobre,mocznik się obniżył.Jedynie lekko stłuszczona wątroba,ale podobno jest to nieszkodliwe. No i oczywiście hipoglikemia. Dostała kroplówkę,witaminy, coś na wzmocnienie,była ciągle ogrzewana i monitorowana.Wet biegał dookoła niej z książkami,mimo to nie potrafił znaleźć właściwej diagnozy.Uznał, że poranny napad mógł mieć coś wspólnego z niskim potasem i cukrem.
Odkrył też OGROMNY ropień na jej karku. Wyleciało ok.400 ml ropy (przeraźliwie cuchnącej),z kawałkami tłuszczu,krwi,czegoś czarnego... po tym kotka dostała Relanium. Kolejna kroplówka podana kilka godzin później.
Ropa prawdopodobnie zbierała się od dawna,co najmniej kilka miesięcy (w listopadzie nie dało jej się wbić igły w kark,niezidentyfikowane problemy zdrowotne od czerwca).
To możliwe, że wszystkie jej dolegliwości były przyczyną ropnia,czy tp "tylko" kolejny objaw choroby?Pytanie jakiej....wet nadal nie wie. Nie wiem co robić. Jest bardzo słaba,ledwo chodzi,nie chce jeść. Karmię ją strzykawką. Jutro jesteśmy umówione na wizytę.
Dodam, że rana po ropieniu wygląda tak:
Nie mam pojęcia czym to posmarował, ale nie założył żadnego sączka,nie kazał przemywać Rivanolem, nic nie mówił o nadmanganianie potasu. To normalne? Dzwoniłam do innego weta i mówił, że powinnam to wszystko robić.