Czarnuszek6 pisze:Kiedyś także zabraliśmy bezdomnego Biedaczynkę do przyazylowej Kliniki na Rybnej, ale ponieważ rzucili się pierwej do kastracji, i to był warunek udzielenia dalszej pomocy i konsultacji, uciekliśmy z kotem w te pędy i oddaliśmy mu przynajmniej wolność.
Że jak?