Kot - lat 18 - pomocy

rozmowy o cukrzycy i niewydolności nerek u kotów

Moderator: Moderatorzy

Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Nie lis 09, 2014 21:01 Re: Kot - lat 18 - pomocy

Molesław pisze:Bo nienawidzę męczenia zwierząt dla swojego ego i za wszelką cenę.
Czasem trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Owszem przedłużysz życie o dwa-trzy miesiące, tylko jakim kosztem. Kosztem dodatkowego cierpienia ukochanego zwierzaka. Mocznik wypala wnętrzności, ale nie, nie poddajemy się, spadnie po kroplówkach i podaniu połowy apteki. Rozumiem działania przy moczniku poniżej 200 ale nie powyżej 400-tu.

Nie widziałeś kota, nie wyrokuj.
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46710
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Nie lis 09, 2014 21:08 Re: Kot - lat 18 - pomocy

A Ty widziałeś?

Molesław

 
Posty: 235
Od: Pon lut 11, 2013 14:28
Lokalizacja: Ostrołęka

Post » Nie lis 09, 2014 21:15 Re: Kot - lat 18 - pomocy

Jeżeli będziesz robiła mu USG to nie pozwól na podanie "głupiego jasia", bo to doprowadzi do nagłego pogorszenia stanu kota.
Moja kotka z podejrzeniem choroby nerek miała właśnie podanego do USG "głupiego jasia" i nie dała rady go zmetabolizować.
Przed badaniem skakała, jadła i była bardzo towarzyska, a po badaniu przestała jeść, zaszyła się w łazience i przez 3 dni zataczała się.

Też miała bardzo wysoki poziom mocznika.
Po rozmowach z wetem wiedziałam jak wygląda zatrucie mocznikiem i objawy ze strony układu nerwowego.
Decyzję o pożegnaniu podjęliśmy jak przez cały dzień nic nie zjadła i nie wypiła, a w nocy zaczęła wymiotować.

Warto ratować kota dopóki widzisz, że on chce żyć.
Jak kot się podda powinnaś pomóc mu odejść bez bólu.
Lepiej dzień wcześniej, niż kilka godzin za późno.

Sprawdź gdzie w twojej okolicy są lecznice całodobowe, lub weterynarz przyjeżdżający do domu przez 24h.
My jechaliśmy o 2 w nocy.
Obrazek Obrazek
Klarunia [*] 06.2004 - 10.02.2013 czekaj na mnie za TM BARF-ujemy od września 2013r.

ab.

 
Posty: 8557
Od: Pt kwi 12, 2013 21:10
Lokalizacja: Koszalin

Post » Nie lis 09, 2014 21:23 Re: Kot - lat 18 - pomocy

Molesław pisze:A Ty widziałeś?

Jestem kobietą. Nie jestem lekarką i nie mogę wypowiadać się autorytatywnie. Nie widziałam i nie wyrokuję.
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46710
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Pon lis 10, 2014 17:00 Re: Kot - lat 18 - pomocy

Tak, więc...
Dziś kiciak się wypróżnił, wprawdzie kał nie był zbyt wielkich rozmiarów, ale chyba ważne że było w miarę uformowane i nie biegunka. Mocz ciągle o konsystencji wody, ale zanim nerki odpala i zaczną zagęszczać mocz to chyba jeszcze troszkę.
Widzę, ze zaczyna sie jakby budzić z letargu w którym był od czasu wymiotów. Poszedł do kuchni, do mojej mamy swoim starym zwyczajem jaki miał jak było z nim jeszcze dobrze. Posiedział, popatrzył. Mama wręcz powiedziała, że wygląda jakby wrócił z dalekiej podróży, jakby zaczął na nowo poznawać stare rzeczy.
Zachęcony do jedzenia, je, aczkolwiek nie jakieś duże porcje jak kiedyś. Raczej 2 - 3 kęsy. Ale jak go gonię co 2-3h żeby zjadł to już się robi może nie połowa miski (czyli jego standardowej porcji) ale taka jedna trzecia, nie cała... Ugotowałam mu jajko, pokroiłam w kostkę, też trochę skubnął.

Jest już po podaniu kroplówki. I nie powiem, to była walka. Strasznie nie chciał, wyrywał się i jestem aż w szoku skąd on tyle siły nabrał, w sobotę u weta spokojnie siedział tylko i mi głowę pod cycek wsadzał (pewnie był strasznie wycieńczony), wczoraj jak mu już w domu podawałam, ciutek się wyrywał i raczej głośno dawał miauknięciem znać jak mu się to nie podoba. No ale dziś to już w ruch poszły wszystkie cztery łapy i 18 pazurów. Dałam rade tylko 100ml mu podać. Trochę mnie to martwi, że tylko tyle, ale z drugiej strony skoro miał tyle siły żeby nie pozwolić sobie na więcej (a sama jestem dość dużą i silną babą), to chyba znaczy, że siły mu zdecydowanie wracają.

Co do samej dyskusji czy warto kotu przedłużać życie na silę go męcząc. Każdy z was ma odrobinę racji, Pixie65 ma rację np. z tym nawadnianiem podskórnym, że lepsze takie niż dożylne u weta. Trochę o tym poczytałam, popytałam znajomych, którzy mają trochę pojęcie o tym. I owszem, dożylne byłoby lepsze pod względem mechanicznego wypłukania, ale co dalej jak sie wypłucze? Nerki dalej najprawdopodobniej nie będę pracować, a tak podskórnymi zmusza się cały organizm do pracy, wtedy jest szansa, że nerki które nie są jeszcze zbyt zniszczone, ruszą. Jak nie ruszą, to przynajmniej jest pewność, ze najwyższy czas pozwolić odejść. I to jest ta chyba możliwość dawania szansy. Na chama się kotu nie daje dożylnych kroplówek, z jakimiś innymi specyfikami, przez weta, gdzie 11 podróży codziennie, w wielkim stresie i męczarni. To by go jeszcze bardziej wykończyło. Tak to dostaje w domu, gdzie może mnie z czystym sumieniem ofukać, strzelić foszka ;-) i pójść z powrotem wylegiwać się na parapecie.
Jeżeli po tygodniu, do 11 dni stałego podawania kroplówki, fizycznie nie będzie się dobrze czuł oraz ponowna biochemia może i wskaże tylko ciutek obniżony mocznik, ale kreatynę nadal bardzo wysoką, to też myślę, że będzie trzeba pozwolić mu odejść. Jednakże na chwile obecną, nie wyobrażam sobie tego... Żeby wejść do weta z żywym kotem, a wyjść z trupkiem. Nie wyobrażam sobie jego ostatnich chwil, ostatniego oddechu na zimnym stole w lecznicy, nawet jeśli będę go uspakajać do końca. Łzy mi sie cisną do oczu jak tylko zaczynam to sobie wyobrażać.

I to co napisał Melosław, czy w tym jest moje zawyżone ego? Za wszelką cenę? W sobotę pobiegłam do weta i wydałam ostatnie oszczędności jakie miałam zachomikowane na moje leczenie, bo mam do wyrwania ząb i tym samym do zrobienia pantogram. Stwierdziłam, ze zęby poczekają. Moja mama, żeby kupić kotu zapasik kroplówek, igieł, wężyków i karmy dla nerkowców, zrezygnowała z leku dla siebie poprawiającego jej krążenie (co dziś niestety przypłaciła bardzo złym samopoczuciem i bólami w osierdziu i na plecach). Ja osobiście jestem strasznie przeziębiona, mam gorączkę, gluty mi sie po pas ciągną i potrafię zasnąć na stojąco ze zmęczenia. Ale znajduję silę żeby gonić mojego kota do kuwety, żeby nie zapomniał się załatwić, posiedzieć z nim przy miskach namawiając, żeby coś zjadł, wstać za nim o 4 w nocy, żeby sprzątnąć nie trafiony do kuwety mocz i nalać mu zaraz potem miskę świeżej wody, bo spragniony. I to jest egoizm? Chyba nie... raczej poświęcenie.

Mój kot trafił do nas jak miałam 10 lat. W ostatnich dniach maja, przyniosłam kociątko pod bluzą, ze sklepu spożywczego pod domem, gdzie właściciel powiedział, ze kocica mu sie okociła i nie ma co zrobić z miotem. 2 małe koty zostały już przyobiecane innym zainteresowanym, ale ten jeden został i sprzedawca mówił że będzie trzeba go utopić. No to ja go myk do domu. Mama była strasznie niezadowolona z pomysłu 10-letniej córki, ale sie uparłam i powiedziałam że chce go na dzień dziecka, że nie musi mi tego roweru kupować. Gdzie mama stwierdziła że taki deal jej sie nawet "opłaca" ;-) Dziś jest ulubieńcem domostwa i duszą mieszkania, który można nazwać domem, a nie tylko mieszkaniem.

Dlatego też nie umiem sie pogodzić z myślą, że już nie spojrzy na mnie wzgardliwie jak ja będę o 7 rano zwalać się z wyrka żeby iść do szkoły, a on dalej będzie leżał z miną: i dobrze ci tak, ja śpię dalej. Albo że nie będziemy już robić w domu kabaretu, gdzie on był Marianem, a ja Helą, co mówił,a że już jej nie kocha.

Co do weterynarza i wyników. Mam brzydkie podejrzenie, że wet mógł zmanipulować wyniki. Telefonicznie mi powiedział, ze ten mocznik 450 wpisał sam, gdyż maszyna tylko do 300 potrafi określić dokładną wartość, bo po tym nie ma już skali. Więc wpisał tą wartość z kosmosu. Tak więc ta wartość może być realnie niższa (chociaż i wyższa). Sama morfologia jest bardzo dobra z tego co porównywałam i dopytywałam, żadnego zapalenia, podwyższonych leukocytów. Białko całkowite też. Martwi ten mocznik i kreatynina. Oraz ALT, gdzie się doczytałam, że ten wskaźnik określa stopień uszkodzenia organu/komórek, jednakże ma przekroczony ten wynik tylko (tak mi się wydaje) o 32 pkt w skali gdzie maksymalny próg "dozwolony" liczony jest w skali 107 (czyli matematycznie na chłopski rozum to jest podwyższenie od dozwolonej normy o 30%) ale jak dodać jego wiek, to może ta liczba nie powinna aż tak martwić. Niesprawność organów o 30% u ludzi starszych nawet jest czymś w miarę normalnym.

Druga diagnoza wetki z drugiego miasta, była oparta właśnie tylko na tym papierku z wynikami, kota na oczy nie widziała. Więc to jest właśnie to o czym mówiła MalgWrocław. Pierwszy wet widział kota w stanie wielkiego odwodnienia i niepohamowaną chęcią zysku, a druga wetka widziała tylko papierek z nie dokońca rzetelnymi wynikami. W tym momencie moje kociszcze pochłania mięsko i mnie zaczepia z parapetu nosem, że życzy sobie mojego zainteresowania. Nawet odtańczyliśmy w kuchni taniec pod tytułem: ale jestem głodny, będę sie ocierać o każdy mebel w tej kuchni! Jest o wiele lepiej. Nawet już nie słyszę "marszu Hunów" w brzuszku, jak jeszcze te parę dni temu. Tylko jak coś zje i sie napije, co chyba jest też dość normalne bo jedzenie przeciska się przez przełyk do żołądka.

Naprawdę mam wrażenie ze wet chciał mnie oskubać. Podczas wizyty powtarzałam zgodnie z prawdą, ze aż tak się na kotach nie znam, a odwodnienie rozpoznała moja koleżanka która na co dzień pracuje w schronisku i mnie oświeciła, że jak skóra na grzebie po odciągnięciu nie wraca to oznacza to odwodnienie właśnie. Więc myślę że w ten sposób wyczuł laika. A że przyszłam do kliniki w jednej części umundurowania wojskowego z nazwiskiem i naszywką z jednego z kontyngentów wojskowych, pewnie uznał ze jestem żołnierzem, który trzaska mnóstwo kasy na misjach :D (co jest totalna nieprawda, bo jestem tylko pasjonatem wojska i do tego wiecznie bez kasy studentem;-)
Do tego zauważył że mi na kocie strasznie zależy i prawie się łzami zalewam w gabinecie, uznał mnie za idealną ofiarę do oskubania... Telefonicznie też mi mówił, ze nawet jak po przepłukaniu kota, jak się go da odratować, obniżyć kreatynę, to koszty leczenia też będą bardzo duże. Więc się zastanawiam, czy nie zmanipulował wyników krwii, po to żeby specjalnie na "papierze" pogorszyć stan kota, a potem go odratować za 500zł, wyjść na cudotwórcę i potem jeszcze trzaskać kasę jako cudotwórca leczący. Pewnie też za niebagatelną kwotę. Cóż, pan doktor nie przewidział, że jestem bardzo zdeterminowana, umiem czytać i na dodatek mam teraz wolne od zajęć na uczelni...

Jest to oczywiście tylko moja teoria, ale jak patrzę na mojego kota, który jeszcze 48h temu dostał wyrok śmierci a teraz po pół litra soli fizjologicznej trąca mnie nosem mówiąc, że jest głodny, to aż się nie mogę nadziwić....

Szando

 
Posty: 19
Od: Nie lis 09, 2014 15:21

Post » Pon lis 10, 2014 17:07 Re: Kot - lat 18 - pomocy

Szando pisze:(...)
Jest już po podaniu kroplówki. I nie powiem, to była walka. (...)

Może była za ciepła/za zimna, zbyt szybko podana?
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pon lis 10, 2014 17:11 Re: Kot - lat 18 - pomocy

Mój kot zaskoczył po trzech tygodniach kroplówek i nerkowej diecie. Pamiętaj o zbijaniu fosforu. Najlepiej kupić w aptece bez recepty alusal do połykania a nie do żucia i dawać mu po trochu przy każdym posiłku. Dawka dzienna zalezy od poziomu fosforu i wagi kota (viewtopic.php?f=36&t=151849).
Koty, które nie lubią kroplówek, można nawadniać strzykawką dopyszcznie. Z równie dobrym albo lepszym skutkiem.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14694
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Pon lis 10, 2014 17:15 Re: Kot - lat 18 - pomocy

Baniaczek półlitrowy wisi od wczoraj w pokoju, gdzie jest około 25 st. Przepływ soli regulowałyśmy z mamą w reakcji na kociszcza. Tzn na początku było dość wolno, ale zaczął się kręcić, wyrywać to przyspieszyłyśmy, żeby jak najszybciej i jak najwięcej mu podać. Mogę jeszcze wieczorem go ukuć. Znienawidzi mnie za to, ale trudno...

Szando

 
Posty: 19
Od: Nie lis 09, 2014 15:21

Post » Pon lis 10, 2014 17:16 Re: Kot - lat 18 - pomocy

mziel52 pisze:(...)
Koty, które nie lubią kroplówek, można nawadniać strzykawką dopyszcznie. Z równie dobrym albo lepszym skutkiem.

Niekoniecznie.
Płyny do wlewów mają jednak nieco inny skład niż woda z kranu a także inną osmolarność.
Dopyszczne nawadnianie może być skuteczne przy problemach z pęcherzem.
Kiedy kot traci różne pierwiastki zwykła woda nie wystarczy.

Szando pisze:Baniaczek półlitrowy wisi od wczoraj w pokoju, gdzie jest około 25 st. Przepływ soli regulowałyśmy z mamą w reakcji na kociszcza. Tzn na początku było dość wolno, ale zaczął się kręcić, wyrywać to przyspieszyłyśmy, żeby jak najszybciej i jak najwięcej mu podać. Mogę jeszcze wieczorem go ukuć. Znienawidzi mnie za to, ale trudno...

Nie podgrzewałaś płynu?
Kot ma temperaturę ciała ok. 38 stopni.
Wlewanie mu pod skórę szybkim strumykiem płynu o 13 stopni chłodniejszego zapewne nie było fajnym doświadczeniem...
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pon lis 10, 2014 17:19 Re: Kot - lat 18 - pomocy

mziel52 pisze:Mój kot zaskoczył po trzech tygodniach kroplówek i nerkowej diecie. Pamiętaj o zbijaniu fosforu. Najlepiej kupić w aptece bez recepty alusal do połykania a nie do żucia i dawać mu po trochu przy każdym posiłku. Dawka dzienna zalezy od poziomu fosforu i wagi kota (viewtopic.php?f=36&t=151849).
Koty, które nie lubią kroplówek, można nawadniać strzykawką dopyszcznie. Z równie dobrym albo lepszym skutkiem.


Nawadniam go do ustnie też, to swoją drogą. On sam sporo pije, a dopyszcznie podje mu herbatkę z miętą i kolendrą (podobno poprawia funkcje układu trawiennego).

Szando

 
Posty: 19
Od: Nie lis 09, 2014 15:21

Post » Pon lis 10, 2014 17:23 Re: Kot - lat 18 - pomocy

Szando pisze:Baniaczek półlitrowy wisi od wczoraj w pokoju, gdzie jest około 25 st. Przepływ soli regulowałyśmy z mamą w reakcji na kociszcza. Tzn na początku było dość wolno, ale zaczął się kręcić, wyrywać to przyspieszyłyśmy, żeby jak najszybciej i jak najwięcej mu podać. Mogę jeszcze wieczorem go ukuć. Znienawidzi mnie za to, ale trudno...

Nie podgrzewałaś płynu?
Kot ma temperaturę ciała ok. 38 stopni.
Wlewanie mu pod skórę szybkim strumykiem płynu o 13 stopni chłodniejszego zapewne nie było fajnym doświadczeniem...[/quote]

Domyślam się, tylko jak podgrzać kroplówkę, która jest już odpowietrzona i "otwarta" bolcem od wężyka?

Szando

 
Posty: 19
Od: Nie lis 09, 2014 15:21

Post » Pon lis 10, 2014 17:27 Re: Kot - lat 18 - pomocy

W misce z wrzątkiem, zanurzyć butelkę tylko częściowo a potem płyn wymieszać i sprawdzić czy nie za gorący.
Albo w mikrofali jeśli masz.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pon lis 10, 2014 17:33 Re: Kot - lat 18 - pomocy

Mikrofali brak, a pomysł z wodą chyba będzie trudny do wykonania bo jednak "zwykła" woda będzie miała kontakt z bolcem i wejściem, więc można niechcący zatruć tą sól. Włąsnie czytam o wsadzeniu częsci wężyka do kubka z gorąca wodą, to podczas podawania powinna troche ocieplić sól.

Szando

 
Posty: 19
Od: Nie lis 09, 2014 15:21

Post » Pon lis 10, 2014 17:39 Re: Kot - lat 18 - pomocy

zastanawiam sie jeszcze nad dołączeniem mu jutro furaginu, skoro tak dobrze zaczyna sie czuć...

Szando

 
Posty: 19
Od: Nie lis 09, 2014 15:21

Post » Pon lis 10, 2014 17:49 Re: Kot - lat 18 - pomocy

Szando pisze:Mikrofali brak, a pomysł z wodą chyba będzie trudny do wykonania bo jednak "zwykła" woda będzie miała kontakt z bolcem i wejściem, więc można niechcący zatruć tą sól. (...)

O rany, pokombinuj. Naprawdę jest to możliwe.
Robiłam tak przez ponad dwa lata, dwóm kotom, bez konsekwencji w postaci zakażenia lub tym podobnych.
Podgrzewanie płynu w samym wężyku jest zupełnie nieefektywne.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 63 gości