Jest tak, z 2 poprzednich wetów zrezygnowaliśmy, dziś od rana byliśmy na konsultacjach u kolejnych dwóch - wybranych spośród opinii o wetach znajomych i znajomych znajomych (już chyba wszyscy wiedzą o naszych problemach).
Pierwszy z wetów, w Częstochowie z dużą renomą i największą ilością pozytywnych wypowiedzi znajomych, po obejrzeniu wyników i kota stwierdził, że nie podejmuje się leczenia, bo to by było nieuczciwe, przy takich wynikach pomóc może tylko cud, lub nefrolog kliniczny z Wrocławia lub Warszawy.
Drugi z wetów, którego dopadliśmy tuż przed zamknięciem gabinetu, został dla nas dłużej około 1,5 godziny, rozmawialiśmy długo. Wyniki komentował szeroko, usg oglądał bardzo dokładnie. Badanie moczu robimy w poniedziałek (zbieramy z kuwety ze specjalnego żwirku), zobaczymy co wyjdzie ale jest skłonny pójść bardziej w stronę sterydu niż antybiotyku. Obawia się, że antybiotyk może się skumulować w tej chwili w organizmie, bez badań nie poda. Ale powiedział wprost, że może się okazać, że walczymy z wiatrakami. Zrobi wszystko co w jego mocy, leczył i leczy koty nerkowe, ma sukcesy (wiem od znajomych, że to prawda), ale ma też porażki (to też wiem). Powiedział, że ma wśród pacjentów kota, który już 2 razy się wywinął z kociego raju (w ciągu 3 lat) i żyje (ma 9 lat). U Nati sprawa jest bardzo poważna. Jedyny płyn jakim możemy kroplówkować to ten który ma podawany ze względu na wysoki potas.
Co myślicie zostać? Czy szukać jeszcze dalej? Problem jest jeszcze taki, że Nati źle znosi jazdę samochodem, obawiam się, że wiezienie jej dalej poza Częstochowę może się skończyć tragicznie, zwłaszcza w tym stanie