No niestety, z niejadkami nie działa.
U mnie to wygląda tak, że zamykam się z kotem w łazience, która z racji rozmiarów nie zostawia zbyt dużego pola do manewru dla kota
Szybko się uczą, że nawet jak zwieją, to niedaleko i zaraz są łapane, więc im spokojniej, tym szybciej i lepiej.
Ale tu też dużo zależy od egzemplarza.
Laki - półdiable wcielone, w lecznicy 3 osoby mogą go trzymać, a on sobie igłę ogonem wyjmuje
W łazience cała trudność polega na celnym wbiciu igły - próbuje gryźć, drapać warczeć, no masakra.
Ale skubany doskonale wie, że jak igła już wbita, to najlepiej się nie ruszać i spokojnie doczekać do końca.
To małechude wygląda jakby właśnie konało, ale tylko do momentu, gdy mu się "godności" nie zacznie naruszać.
Walczy jak lew i - o dziwo - świetnie mu to robi na szeroko pojęte samopoczucie.
Taka wizyta u weta, gdzie mu się uda kogoś dziabnąć i wszystkim obecnym zaleźć za skórę, poza tym, że faktycznie jest męcząca, to zdecydowanie poprawia ogólny stan kotka na ładnych parę dni. Typowy przykład tego, że adrenalina jest niezbędna do normalnego funkcjonowania
Z drugiej strony mam Alfika - przemiłe, super kontaktowe, spore kocisko. Dość chude, jak to nerkowiec, ale do wyglądu Lakiego to mu dużo brakuje.
Kot kolankowy i (teoretycznie) super łatwo obsługiwalny.
Do pyska mu trudno podać wprawdzie, ale przy kroplówkach, zastrzykach itd. nie walczy w ogóle.
Nie walczy, ale płacze. Płacze, jojczy i wyraźnie psychicznie nie daje sobie z tym rady. I z upływem czasu jest tylko gorzej, nie przyzwyczaja się.
W czasie kroplówek dostaje drgawek - ze stresu, bo czasem jeszcze przed wbiciem igły, a czasem jak tylko go wezmę na ręce, żeby zanieść do łazienki. Zrezygnowałam już z codziennych kroplówek, bo kot mi się zaczął zapadać w sobie, kurczyć, chować po kątach... Dostaje co 2-3 dni, trochę więcej, ale zdecydowanie lepiej tak funkcjonuje. I mniej po ścianach leje
Badania kontrolne też muszą być rzadziej, bo wycieczkę do weta trzeba odchorować
I tak się jakoś bujamy...
Z trzeciej strony mam 13letnią Babcię Szelmę, szczęśliwie bez chorób przewlekłych (tylko reszta zębów do usunięcia). I od paru lat się modlę, żeby nic przewlekłego jej się nie trafiło. Bo jej nie można leczyć dłużej niż 2 tygodnie. Alfikowy stres jest niczym w porównaniu z tym, co uskutecznia Babcia przy leczeniu powyżej 14 dni
A jej wystarcza odrobina stresu do wyhodowania sobie całkiem realnej choroby - od zapalenia krtani, do krwotoku z pęcherza - repertuar Babcia ma szeroki