Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

rozmowy o cukrzycy i niewydolności nerek u kotów

Moderator: Moderatorzy

Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Nie gru 14, 2014 23:11 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

Chciałabym przejść na inną wodę - bo na razie zwierzaki dostają kranówkę, ale po piątkowym remoncie ogrzewania, kiedy z kranu poleciała ziemia i rdza, to jednak bezpieczniej coś innego.
Kupować zwykłe 5-litrowe baniaki źródlanej czy jakąś konkretną wodę?
WWW Wiejski Wątek Wycinankowy - zajrzyj koniecznie i pomóż! http://forum.miau.pl/viewtopic.php?uid=6671&f=1&t=168251&start=0
Gabinet weterynaryjny EWAWET Rydułtowy http://www.ewawet.pl Klikając na stronę pomagasz mi pozycjonowaniu i promocji mojego gabinetu :) Pomożesz?
Obrazek

bluerat

Avatar użytkownika
 
Posty: 5797
Od: Sob lis 26, 2005 16:34
Lokalizacja: Rydułtowy

Post » Nie gru 14, 2014 23:39 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

ja kupowałam 5l źródlanej,teraz mam 2 dzbanki do filtrowania wody.

anka1515

 
Posty: 4110
Od: Nie gru 25, 2011 16:05

Post » Pon gru 15, 2014 9:16 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

Moje piją filtrowaną (dzbanek typu Britta).

Z wód dostępnych w sprzedaży (w moim regionie) piły Aqua East:
http://www.aquaeast.pl/
Tę wodę uznałam za najbardziej odpowiednią pod względem składu (niskozmineralizowana i niskosodowa) oraz ceny.
Nie wiem czy jest dostępna w innych regionach.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pon gru 15, 2014 12:22 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

Taizu, pixie65, dziękuję za odpowiedź :)

Mam nareszcie skuteczny sposób na kroplówkowanie, bo się Maciek ostatnio wciąż wyrywał i płakał. W ogóle go nie przytrzymuję, czekam, aż zgłodnieje, zamykam się z nim w pomieszczeniu bez miejsc, w które może wpełznąć i podstawiam pod nos michę z ulubionym. Gdy zajada, to się wkłuwam, na co pasibrzuch nie zwraca uwagi :D Przy jedzeniu schodzi 100ml, a później za nim chodzę (znaczy wyprawiam akrobacje, żeby igły nie przemieszczać) po całym pokoju z kroplówką, aż spłynie reszta. Trochę łypie na mnie jak na wariatkę, ale nie próbuje uciekać. Jeśli kot za dużo się kręci, pomocnik wciera mu olej z łososia w przednią łapę, Maciek zaraz przysiada i się myje. I działa.

maAnia

Avatar użytkownika
 
Posty: 129
Od: Pt sie 01, 2014 2:30
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon gru 15, 2014 12:36 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

Nie ma niestety ikonki bijącej brawo więc :arrow: :D :ok:
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pon gru 15, 2014 12:42 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

:201421
Jak to nie ma? :smokin:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 15, 2014 12:49 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

Ślepam? :oops:
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pon gru 15, 2014 12:50 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

Trzeba kliknąć w Pokaż więcej uśmieszków ;)
Tam są 4 strony nowych emotek

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 15, 2014 12:52 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

:201494
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pon gru 15, 2014 12:52 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

Się polecam :lol:

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 15, 2014 14:30 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

Świetny pomysł z tym karmieniem. Niestety, z niejadkami nie zadziała
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16114
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Pon gru 15, 2014 15:07 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

No niestety, z niejadkami nie działa.

U mnie to wygląda tak, że zamykam się z kotem w łazience, która z racji rozmiarów nie zostawia zbyt dużego pola do manewru dla kota ;)
Szybko się uczą, że nawet jak zwieją, to niedaleko i zaraz są łapane, więc im spokojniej, tym szybciej i lepiej.

Ale tu też dużo zależy od egzemplarza.
Laki - półdiable wcielone, w lecznicy 3 osoby mogą go trzymać, a on sobie igłę ogonem wyjmuje :twisted:
W łazience cała trudność polega na celnym wbiciu igły - próbuje gryźć, drapać warczeć, no masakra.
Ale skubany doskonale wie, że jak igła już wbita, to najlepiej się nie ruszać i spokojnie doczekać do końca.
To małechude wygląda jakby właśnie konało, ale tylko do momentu, gdy mu się "godności" nie zacznie naruszać.
Walczy jak lew i - o dziwo - świetnie mu to robi na szeroko pojęte samopoczucie.
Taka wizyta u weta, gdzie mu się uda kogoś dziabnąć i wszystkim obecnym zaleźć za skórę, poza tym, że faktycznie jest męcząca, to zdecydowanie poprawia ogólny stan kotka na ładnych parę dni. Typowy przykład tego, że adrenalina jest niezbędna do normalnego funkcjonowania ;)

Z drugiej strony mam Alfika - przemiłe, super kontaktowe, spore kocisko. Dość chude, jak to nerkowiec, ale do wyglądu Lakiego to mu dużo brakuje.
Kot kolankowy i (teoretycznie) super łatwo obsługiwalny.
Do pyska mu trudno podać wprawdzie, ale przy kroplówkach, zastrzykach itd. nie walczy w ogóle.
Nie walczy, ale płacze. Płacze, jojczy i wyraźnie psychicznie nie daje sobie z tym rady. I z upływem czasu jest tylko gorzej, nie przyzwyczaja się.
W czasie kroplówek dostaje drgawek - ze stresu, bo czasem jeszcze przed wbiciem igły, a czasem jak tylko go wezmę na ręce, żeby zanieść do łazienki. Zrezygnowałam już z codziennych kroplówek, bo kot mi się zaczął zapadać w sobie, kurczyć, chować po kątach... Dostaje co 2-3 dni, trochę więcej, ale zdecydowanie lepiej tak funkcjonuje. I mniej po ścianach leje :roll: Badania kontrolne też muszą być rzadziej, bo wycieczkę do weta trzeba odchorować :? I tak się jakoś bujamy...

Z trzeciej strony mam 13letnią Babcię Szelmę, szczęśliwie bez chorób przewlekłych (tylko reszta zębów do usunięcia). I od paru lat się modlę, żeby nic przewlekłego jej się nie trafiło. Bo jej nie można leczyć dłużej niż 2 tygodnie. Alfikowy stres jest niczym w porównaniu z tym, co uskutecznia Babcia przy leczeniu powyżej 14 dni :? A jej wystarcza odrobina stresu do wyhodowania sobie całkiem realnej choroby - od zapalenia krtani, do krwotoku z pęcherza - repertuar Babcia ma szeroki :?

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 15, 2014 16:35 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

O jaaa...ale masz ciekawe egzemplarze...
Chociaż ja mam podobne doświadczenia jeśli chodzi o wizyty w lecznicy: niejedzący Dziadek po takiej wycieczce zwykle pierwsze kroki po powrocie do domu kierował do miski. Dziadek zresztą stresował się na początku dość widowiskowo - ponieważ szybko się zorientował, że straszenie bezzębną paszczą budzi raczej rozbawienie niż lęk przed Groźnym Potworem zaczął się załatwiać pod siebie. Na szczęście szybko mu przeszło i odtąd był już Bardzo Grzecznym Kotkiem.
Dzidzia z kolei dostawała globusa w lecznicy. Bardzo trudno było ją utrzymać do jakichkolwiek zabiegów. Kiedy się okazało, że trzeba będzie ją nawadniać w domu - byłam załamana, bo musiałam to robić w pojedynkę. I o dziwo - po opanowaniu pewnej techniki szło nam całkiem nieźle.
Przy kolejnym kocie mogę robić w domu praktycznie wszystko ale też pod warunkiem, że sama. Próba tylko obejrzenia kota z przytrzymaniem w dwie osoby kończy się karczemną awanturą :roll:
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pon gru 15, 2014 16:52 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

No to jak z Lakim - u weta nie do opanowania w dowolną ilość osób, w domu tylko drobne pertraktacje ;)
Początkowo kompletnie bez problemów pozwalał sobie robić wszystko, ale wyłącznie w kark.
Skończyło się megaropniem... I ciężkim zdziwieniem wetów, że się martwica nie wdała (zakłady sobie robili, cholery :twisted: ).
Przy okazji ropnia 3 tygodnie walki z kroplówkami w lecznicy - jak coś waży 2 kilo i ma megadziurę na karku, z sączkiem, to naprawdę nie ma tego czegoś jak przytrzymać do kroplówek :? Potem chwileczkę zajęło przekonywanie na zasadzie: dasz sobie w domu podać kroplówkę w boczek? Nie? To jedziemy do weta i będzie siłą :twisted: Złapał za 2 czy 3 razem, że nie wygra. Już dawno się przekonałam, że im bardziej chory kot, tym bystrzejszy :roll:
Za to w środę mamy wizytę u Niziołka i już się boję :? Laki jest ślepaczkiem, widzi tylko to co chce :roll: Ale potwornie źle reaguje na ciemności w nowych miejscach :? A echo raczej po ciemku, jak USG...
Będzie masakra... :strach:


Wszystko zależy od kota - teraz mam (już pół)dziką kotkę, zgarniętą we wrześniu jako dziką dzicz na odchowanie maluchów i sterylkę.
U weta można z nią zrobić wszystko - usg, pobieranie krwi, na żywca co chcesz... Jedna osoba trzyma.
W domu to samo - wszystko podaję sama.
Nawet złapać w ręce ją łatwiej niż co poniektóre "domowe od zawsze" pieszczoszki :roll:


A z ciekawostek - co robi Laki po kroplówce?
Idzie do poidła :roll:
I pije dobre 50-60 ml :?

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon gru 15, 2014 17:15 Re: Kot nerkowy dla początkujących: wydanie 2, najnowsze

Może to taka sugestia, że to za mała kroplówka była... 8) :lol:
A na wizytę do Niziołka może weź małą latarkę? I przyświecaj Lakiemu, żeby się nie stresował...
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 158 gości