Kreatynina sama w sobie nie jest trująca, jest wskaźnikiem. Po prostu u kotów mięsożernych i umięśnionych jej poziom jest troszkę (troszkę, nie dużo!) wyższy i trzeba brać poprawkę przy odczytywaniu wyników.
Jeszcze do niedawna uważano, że ludzie i zwierzęta z problemami nerkowymi powinni unikać jedzenia mięsa.
Teraz przynajmniej część lekarzy (i wetów) aż do ostatniej fazy pnn rezygnuje ze ścisłego wymuszania diety bezbiałkowej, ponieważ prowadzi ona do wygłodzenia i w rezultacie wyniszczenia organizmu. To znaczy zalecano białka roślinne i w mniejszej ilości, bo ogóle bez białeka żyć się nie da.
O ile u ludzi i psów dieta niskobiałkowa i roślinnobiałkowa jeszcze dawała się znieść, bo są w stanie żywić się np. węglowodanami, o tyle u kotów była problemem, bo one czerpią pokarm tylko z białka, a w dodatku białka roślinne trawią z trudem.
Ma się wybór - albo głodzić kota na śmierć, albo żywić białkiem.
Ponieważ w diecie białkowej tak naprawdę szkodliwe są fosforany, sytuację rozwiązuje się, podając łatwostrawne białko zwierzęce ale z rodzajów zawierających jak najmniej fosforu i z dodatkiem wyłapywaczy fosforu
Producenci karm nie są tym zainteresowani, bo biznes mają w produkcji karm opartych na składnikach roślinnych, jako na tańszych (popatrz na skład karm gotowych
) Koncerny produkujące karmy mają wpływ na kształcenie wetów i badania nad karmami, a w dodatku tradycja medyczno-weterynaryjna przez tyle lat nakazywała ograniczanie podaży białka...
W karmach nerkowych białka jest mniej, zwierzęce zastępowane jest roślinnym, a także dodaje się do nich węglan wapnia jako wyłapywacz fosforu. Teoretycznie więc są niskofosforowe, ale słabo odżywcze, no i koty na ogół ich nie lubią...
Wybór należy do opiekuna... Jak się umie przeciwstawić wetowi.