Witam wszystkich
Przeglądam ten wątek oczywiście nieprzypadkowo- dziś dowiedziałam się, że mój kociok ma coś nie tak z nerkami. Ale od początku.
Dachowce w domu miałam od urodzenia, wszystkie były kochane i szczęśliwe. Nie jestem więc kocim nowicjuszem, chociaż jeśli chodzi o choroby, to nie mam wielkiego doświadczenia- przed laty jeden z kotków ku mojej rozpaczy okazał się chory na białaczkę, ale oprócz tego los oszczędzał mi takich doświadczeń. Z "drobniejszymi" sprawami chodziłam do dobrego weterynarza, który zawsze szybko i trafnie rozwiązywał problem. Wiem więc jak o koty dbać i rozpieszczać, ale nie wiem jak leczyć...
U mojego kocurka (ur. wiosną 2012) zauważyłam nieciekawy kolor moczu, więc czem prędzej do weterynarza. Lekarz zaufany od dawna, szczery i uczciwy człowiek. Odczuwam jednak niedosyt informacji. Pan opisał problem, zalecił określoną dietę oraz ewentualne działania "awaryjne" gdyby kotu się w przyszłości pogorszyło, zaproponował leczniczą karmę, podał zastrzyk, który należy powtórzyć jeszcze dwa razy. Ale co, to wszystko? Tak jakby stwierdzenie "choroba nerek" załatwiało wszystko i jakby rozwiązanie było uniwersalne.
Stąd moje pytanie, które pewnie przyda się też innym właścicielom kotów z tego miasta- jaki krakowski weterynarz specjalizuje się, potrafi pomóc w takiej sytuacji?
Pozdrawiam serdecznie i przepraszam, jeśli powielam wątek.