Witajcie,
jestem nowa na tym wątku. Jestem właścicielką Gaspara i Śrubki (oba z miau), ich wątek tutaj:
viewtopic.php?t=96635&highlight=gasparChodzi głównie o Gaspara. Ma ok. 7 lat i pół roku temu miał wyrywane zęby, zostały mu 4 wampirze kły:
Przed zabiegiem miał robione badania krwi. W książeczce mam wpisane tylko skrócone, najważniejsze parametry, które wyglądały tak:
ACT 51,5
AST 60,5
CREA 166MOCZ 11,8
GLU 2,7
WBC 23,6
RBC 6,32
HGB 9,5
HCT 31,5
PLT 150
(28.01.2011)
Weterynarz, do której chodzę, to najbardziej polecana w Tychach - w przychodni "Fauna", polecana zarówno przez tyskich miaukowiczów oraz znane mi kocie osoby z zewnątrz. Ona powiedziała mi, że kreatynina jest w górnej granicy normy (norma do 170), dlatego trzeba ją kontrolować, a z diety wyeliminować surowe mięso. Tak też zrobiłam - Gaspar jadł gotowane mięso drobiowe, karmę mokrą (głównie Bozita i Felix), raz w tygodniu tuńczyk rozdrobniony w wodzie, trochę suchego (raz lub dwa w tygodniu, Acana).
Po pół roku, wyniki krwi Gaspara wyglądają następująco (tylko 2 parametry były robione):
kreatynina 268mocznik 13,8
(12.07.2011)
Dodatkowo, na wydruczku z maszyny, norma dla kreatyniny jest 150, wetka mówi, że do 170. Pani weterynarz poinformowała mnie, że nerki Gaspara są już w jakimś stopniu uszkodzone - wysoka kreatynina wskazuje na to, a diagnoza to przewlekła niewydolność nerek, czyli witamy w wątku... Zaleciła przestawienie na którąś z karm dla nerkowców.
Byłam co najmniej przerażona takim obrotem sprawy, gdyż powtórzenie badań miało na celu (w opinii wetki i mojej), pokazać, że za jakiś czas wszystko będzie w porządku, bo podwyższona kreatynina przed wyrwaniem zębów, mogła powstać w wyniku ówczesnego fatalnego stanu uzębienia. Ale nie było. Na fali przerażenia, popędziłam po karmę nerkową (Royal Canin Renal sucha + 10 różnych mokrych nerkowych). Nieco uspokojona, że zrobiłam dobrze (a wcześniej źle), zaczęłam uważnie czytać wątek nerkowców na miau. Po lekturze, pierwsze przerażenie było niczym. I nie mam tylko na myśli bardzo smutnych historii kotów, które padły ofiarą PNN, tylko strony początkowe wątków, z wyselekcjonowanymi najważniejszymi informacjami. Przeczytałam tam, że sama kreatynina i/lub mocznik nie mogą być podstawą do zdiagnozowania PNN, a zbyt wczesne przejście na dietę może być szkodliwe.
Tymczasem, w tej najbardziej polecanej przychodni, nikt nie wspomniał nawet o badaniu moczu ani innych badaniach typu USG, ciśnienie, itp. Rozmawiałam dziś z panią weterynarz (niestety tylko na szybko przez telefon), która powiedziała mi, że wg niej badania moczu nie są konieczne, gdyż z ich doświadczenia wynika, że właśnie kreatynina i nadmiar białka, który Gaspar spożywał, są wystarczającymi przyczynami, pozwalającymi zdiagnozować PNN. Oczywiście zrobi badanie moczu, jeśli tego chcę, mam przywieźć siki w poniedziałek. Tak też zrobię, mam nadzieję, że uda mi się je złapać. Pytałam, czy pudełko
sterylne, na posiew, to powiedziała, że zrobimy tylko ogólne badanie, bo na posiew to do Warszawy muszą wysyłać (?!?), ew. można później badania pogłębiać, jeśli będzie coś niepokojącego.
Chyba nie muszę wspominać, że ja jestem wystarczająco "zaniepokojona". Nie chciałabym zmieniać weterynarza, bo jak wspomniałam jest to najlepszy w moim mieście, którego forumowicze z miau bardzo cenią i chwalą - ja zresztą też, do momentu, kiedy mi podpadli z pochopną diagnozą PNN...
Poradźcie proszę, co powinnam zrobić - czy zmiana weterynarza jest konieczna, czy wozić koty do Katowic, ew. do dr Lewickiej z Mikołowa?? Gaspar, który jest ogólnie bardzo spokojnym i bezczelnie przylepnym kotem, u weterynarza zmienia się w walecznego lwa, a całą podróż samochodem w kontenerku, która trwa niecałe 10min, przeżywa wyjąc.
Chcę jeszcze dodać o drugim kocie, Śrubeczce, 3 latka. Po wynikach Gaspara, przestraszyłam się i jej też zrobiłam kontrolę krwi. No i mamy
kreatyninę 170, a mocznik 4,2. Reszta podobnoż w porządku. Tak więc stwierdzono, że to nadmiar białka, którym je karmię (mimo braku surowego mięsa od pół roku), że mięso podawać rzadziej, może się też częstować Renalem Gaspara. Wiem już, jakie jest podejście forumowiczów do praktyki "niech je leczniczą, bo nie zaszkodzi", dlatego jestem daleka od zachwytu. Śrubki siki też pójdą w poniedziałek do labu.
Znacie już naszą historię, proszę, poradźcie, co wiecie.