Saphiro,
Teraz tak na szybko jeszcze odpowiem a propos gleukometru, bo wyszło na to, że właśnie ten gleukometr - iXell jest najnowszym osiągnięciem w dziedzinie pomiarów. Wszystkie badania w laboratorium robią też pomiar z osocza.
Laboratoria mają zupełnie inne metody. Więc takich pomiarów nie można porównywać z pomiarami glukometrem.
Pomiary z krwi pełnej zawierają inne elementy stałe, które przekłamują wyniki.
Przy pomiarach glukometrem zawsze trzeba wziąć poprawkę na granicę błędu (ok. 10-20 proc.). Helga z naszego forum dla kotów cukrzycowych w Niemczech robiła testy różnymi glukometrami u swojego kota cukrzycowego i jej niecukrzycowej siostry. W zależności od glukometra wyniki były inne. Jedne zaniżały, inne zawyżały. Naszym faworytem okazał się wtedy glukometr XL Elite Bayer, bo jego wyniki były pośrodku.
Mierzenie cukru normalnym glukometrem pokazuje tylko tendencje (pomyłka 10-20 proc., w zależności od glukometra). Im jednak wyniki są niższe, tym mniejsza jest granica błędu, mimo tych 10-20 proc.
Od czasu do czasu mierzę też sobie sama glukometrem poziom glukozy we krwi. Nie miałam wyższego poziomu niż 70-80 mg/dl. Nawet gdybym dodała lub odjęła 10-20 proc., to mój poziom leży w granicach wyników zdrowego człowieka. Mierzę też czasem poziom glukozy we krwi u Kayii i Stelli. Nigdy nie miały powyżej 60 mg/dl. I tu znów można dodać i odjąć 10-20 proc. Takie pomiary dają mi pewność, że wszystko jest OK.
Pomiar z osocza daje rzeczywisty wynik glukozy we krwi. Reszta dostępnych gleukometrów robi pomiary metodą fotometryczną – przestarzałą, najnowsza to właśnie ta elektrochemiczna - zalecaną już prze jakąś światowa organizację cukrzyków.
Ale tej metody w warunkach domowych nikt nie jest w stanie zastosować. Żaden cukrzyk nie będzie biegał 3 -4 razy w ciągu dnia do lekarza, żeby sprawdzono mu poziom cukru w osoczu, a poziom glukozy we krwi mierzyć musi. Są dodatkowe badania u ludzi, sprawdzające poziom wyrównania glukozy we krwi w ostatnich tygodniach. U kotów to na razie jeszcze FRUKTOZAMINA, którą w Polsce robi się dotychczas tak i tak sporadycznie, a ten wynik mówi najwięcej.
Nie lada wręcz sensacją dla mnie było stwierdzenie tej osoby, abym z tych wszystkich informacji, które mi podała zapamiętała sobie, że żaden dostępny na rynku glukometr nie jest przystosowany do pomiarów glukozy z krwi pobranej z żyły.
W Polsce może nie, nie wiem, ale u nas na pewno. Kosztują w każdym razie kilka razy więcej. Muszę poszukać nazw.
Jak do tej pory wszyscy weci z którymi ja miałam kontakt właśnie takie pomiary robili w swoich gabinetach.
Mieli glukometry przystosowane do mierzenia krwi włośniczkowej, a pobierali krew z żyły. Nie sądzę, że nie znają różnicy, ale nie wiem, dlaczego tak robią. Pomiary glukometrem przystosowanym do krwi żylnej należy trochę inaczej interpretować, bo granice brzegowe są wyższe.
No i oczywiście temat kalibracji glukometru. Musi być kalibrowany zgodnie z instrukcją. W gleukometrach typu one touche itp. bardzo ważne jest każdorazowe dokładne czyszczenie płytki, a nawet diody znajdującej się pod nią, każde niedopatrzenie może wpłynąć na przekłamanie wyniku.
Tak wyczulonego glukometra nie miałam.
Zapytałam się też tej osoby, czy mogłaby się skontaktować z moją wet i porozmawiać na ten temat – i chyba sprawa jest otwarta jeśli moja wet do niej zadzwoni, a swoją drogą gdyby ktokolwiek inny był zainteresowany to służę namiarem i można się wszystkiego dokładnie wywiedzieć.
No ale taki glukometr w warunkach domowych nie zdaje egzaminu, bo możesz pobierać jedynie krew włośniczkową.
Pisz w każdym razie na ten temat. To dla wszystkich użytkowników bardzo ważne informacje.
Gutek wcześniej cały czas brał Caninsuline. Pomiary do tej pory robiłam 1 x 2 na tydzień u wet w gabinecie, tymi gleukometrami, co tak zaniżyły wyniki.
Shit!!!
Wcześniej lekarze, którym bardzo ufałam bardzo zaniedbali Gutka.
Na pewno nie mieli takiego zamiaru, ale ta choroba jest dla większości lekarzy weterynarii chorobą, o której uczyli się na studiach niewiele. Moja przyjaciółka studiuje od 3,5 roku weterynarię, jej partner jest lekarzem weterynarii od wielu lat. Na cukrzycy u kotów znają się bardzo dobrze. Nie będę tu opisywała całej historii, bo musiałabym zająć tymi relacjami jeszcze wiele stron tego wątku. W każdym razie opowiadała mi, że o cukrzycy u kotów uczyli się na studiach 3 godziny (wykład). Kiedy chciała podzielić się własnymi doświadczeniami (miała już wcześniej kota cukrzycowego, przed rozpoczęciem studiów, i do tej pory ich gabinet specjalizuje się na kotach cukrzycowych, nerkowych, kotach z FIV i białaczką), prowadząca wykład osoba ją po prostu zgasiła.
Kurcze, cały czas mam wrażenie, że coś robimy źle. Bulę potwornie dużą kasę za to wszystko, a tu jakby ciągle pełno wątpliwości, niejasności, pomyłek i wyniki Gutka złe.
Ja za swoją niewiedzę wybuliłam tysiące marek. A niech tam, za głupotę musiałam zapłacić. Jednak się jeszcze w porę otrząsnęłam.
A z tą anemią to mnie nastraszyłaś teraz na poważnie. Niech to……
Mnie te wyniki bardzo niepokoją.
Może podać mu już żelazo na własną rękę?
Tego bym nie robiła, dopóki nie masz wyników żelaza.
A po czym można stwierdzić, jaki to rodzaj anemii?
W waszym przypadku sprawa jest jeszcze niejasna. To mogłoby potwierdzić jedynie badanie retykulocytów we krwi. Poziom hematokrytu jest niski, hemoglobiny, erytrocytów też. MCV, MCH i MCHC jest jednak dziwnie w normie.
No z tym pomiarem ciśnienia, to naprawdę czuje się, jak w jakimś mocno zacofanym światku. Nawet prywatna całodobowa i wyspecjalizowana klinika u nas nie robi takich pomiarów.
Hy,hy, ja nawet miałam przypadek z Kayą, że tutejszy, notabene doświadczony, kardiolog po zrobieniu rentgena i badań dopplerem postawił błędną diagnozę. Pojechałam kilka dni później do uniwersyteckiej kliniki kardiologicznej dla małych zwierząt w Monachium i okazało się, że Kaya nie ma żadnej wady serca. Tutejsza specjalista popełniła w interpretacji wyników błąd, który dla Kayii mógłby się okazać zgubny, bo przepisała jej wtedy leki na serce, które Kaya musiałaby brać przez całe życie. Te leki mają jednak negatywny wpływ na nerki. Super, nie? Skończyło się na tym, że w tutejszej klinice dostałam zwrot pieniędzy za wykonane badania, bo pani wet nie odważyła się podważyć diagnozy profa, który ją kiedyś uczył. A to było niemało, prawie 170 euro.
Pozdrawiam ciepło