Wydawalo mi sie, ze wczoraj wieczorem widzialam post Anji
Co sie z nim stalo?
Jana i Aleksandra: dzięki za odzew.
Dr Anie znam i bardzo licze na wizytę u niej - nie tylko w sprawie neurologii, ale w ogole chce skonsultowac z nią Gucia i jego wyniki. Okropnie zaluje, ze Dr nie przyjmuje juz w Trojmiescie
Jeszcze nigdy nie trafilam na weta, ktory by tak wnikliwie i dokladnie badal zwierzaka, przejmowal sie nim i nie bagatelizowal objawów zauwazonych przez wlasciciela... Tak strasznie brakuje mi TAKIEGO weta. W dodatku ma doskonale podejscie do zwierząt - Gucio jedynie u niej potrafil sie rozluźnić i nie wiariował. Poza tym zawsze odpowiadala wyczerpująco na moje pytania. Dzwonilam jednak na Bialobrzeską i Pani w recepcji powiedziała, ze ostatnio dr Ania często miewa zwolnienia zdrowotne i moze jej w tym czasie nie być. Na razie w grafiku jest uwzgledniona, ale w kazdej chwili moze dostarczyc zwolnienie np. dzien przed moją planowaną wizytą. Planowalam wybrac sie do niej w srode (25maja) albo w czwartek (26maja). Najlepiej byloby we wtorek na zapisy, ale mi nie bardzo pasuje, bo wczesniej (zanim do niej pojde) chcialabym miec wynik USG od dr Marcinskiego. Troche ciezko z dobraniem odpowiednich terminow. Mimo wszystko mam nadzieje, ze uda mi sie zrealizowac ten plan.
Jeszcze do tych co znają dr Lenarcika: jak u niego wygląda badanie neurologiczne kota? W przypadku Gucia wazne jest sprawdzenie odruchow neurologicznych (chód, stawianie lapek, odruch zagrozenia, napiecie miesniowe i wszystko co dotyczy podstawowego badania neurologicznego). Licze na obiektywne ocenienie sytuacji przez weta. Chce, zeby wet mi szczerze powiedzial, czy stwierdzil jakies nieprawidlowosci (nawet najmniejsze) i czy potrzebna jest dalsza diagnostyka. Gucio na razie nie ma zadnych atakow (tfu tfu odpukac w niemalowane!!!), czy widocznych zmian ze strony ukl. nerwowego (jak na moje oko). Zauwazylam jednak pewne niepokojace zachowania (przebywajac ze zwierzakiem na codzien), ale wet, ktory widzi kota przez kilka min. siedzacego na stole to moze z gory uznac, ze nic zwierzeciu nie dolega. Dlatego wazne jest dokladne b. neurologiczne, sprawdzenie odruchow. Tym bardziej, ze ta "leniwa zrenica" jest bardzo niepokojaca. Dr Garncarz badal oko i mowi, ze z oczami nic sie nie dzieje - dlatego zlecil badanie neurologiczne. To on polecil dr Lenarcika.
U mojego psa tez nikt nic nie widzial poza stawami i wszystko zwalali na wiek. Dopiero dr Ania jako pierwsza i jedyna zauwazyla u Smerfusia objawy mozdzkowe. Żaden wet w Trojmiescie nie bada w ten sposob zwierzecia. Wczoraj bylam u wetki na pobraniu krwi (polecanej na forum) i powiedziala, ze w Trojmiescie nie ma neurologa zwierzecego. Kiedys jak bylam u innego weta z moim pieskiem i wspomnialam, ze dr Ania stwierdzila u niego objawy mozdzkowe, to tylko powiedzial, ze "Dr jest dobra w te klocki". Czyli w sumie dla wetow z Trojmiasta badanie neuroligczne to kompletna abstrakcja.
Ponieważ jednak był jedynym neurologiem polecanym przez moich wetów przemogłam się i wytrzymałam - na szczęście dla Bajeczki. Tej wizyty nie zaliczam do najmilszych, ale efekt ważny, a nie moja ocena .... Potwierdziły to kolejne wizyty z innymi kociastymi. Diagnozy i zalecane leczenie były trafione. Ale to moje doświadczenia.
Oczywiscie, ze efekt najwazniejszy
Ale podejscie do pacjenta tez jest rownie wazne, szczegolnie w przypadku mojego Gucia! Znam weta, na ktorego Gucio sie najzwyczajniej w swiecie rzuca. Juz na wstepie, przy wejsciu do gabinetu jest nabuzowany. Kiedys przy podawaniu zastrzyku Gucio tak sie na niego rzucil, ze wet odskoczyl w kąt, przewrocil szafke i zlamal strzykawke (dobrze, ze nie igle). Od tego czasu wet sie normalnie boi mojego kota. Samo zachowanie lekarza w porządku, nie jakis tam nie mily. Moze troche sztywny. Ogolnie slyszalam o nim dobre opinie i że zwierzeta zwykle bardzo go lubią. Ale mając porownanie, to jednak wizyta np. u dr Ani czy dr Garncarza przebiega zupelnie inaczej i Gucio tez jest duzo spokojniejszy.
W necie natrafilam na rozne opinie na temat dr Lenarcika (zarowno pozytywne-tych rzeczywiscie jest wiecej, jak i negatywne). Niektorzy pisza, ze Dr dokladnie bada, inni, ze wcale. Wsrod negatywnych opini czytalam m.in. o psie (ktoremu plątały sie lapki, przewracal sie), na ktorego Pan dr jedynie spojrzal, podobno w ogole nie zbadal psa i nawet nie zlecil zadnych badan. Natomiast inni pisza wrecz przeciwnie.
Pare dni temu zerwalam nocke, czytajac od samego poczatku watek Anji o jej Brucku i widac bylo, ze dr Lenarcik bardzo sie przejal i zaangazowal w leczenie oraz diagnozowanie kotka. Tylko, ze kot Anji byl w stanie krytycznym. Ale i tak ostatecznie pomogl zupelnie inny wet.
Zgadzam sie z Anją (chociaz nie ma juz jej postu, ale wczoraj zdazylam przeczytac
), ze dr Marcinski, poza tym, ze swietny fachowiec, to niesamowicie zyczliwy czlowiek. Mam z nim kontakt emailowy i wysylalam do niego w celu konsultacji zdjecia Rtg, wiec mialam przyjemnosc sie o tym przekonac