mój brat ma sznaucerkę olbrzymkę - 2,5 letnią Inkę.
Witam,
przyznaję, że z Inką wyszło fatalnie, z tym, że kompletnie inaczej niż powyżej napisano. Ale tak to jest, jak komentuje osoba nie znająca sprawy. Pani Arentowicz nie było na miejscu. Nie wie, nie widziała. Wie tyle ile jej przekazał brat. Brat i szwagierka mają prawo być wzburzeni, ale Pani Arentowicz już nie. Uważam, że należą się Państwu wyjaśnienia, wnioski każdy wyciągnie własne.
Cały problem zaistniał wyłącznie dlatego, że w poniedziałek mieliśmy urwanie głowy i kiedy właścicielka Inki przyprowadziła ją do strzyżenia nie miałem czasu z nią porozmawiać.
Jako jedna z 23 czy 25 lecznic weterynaryjnych w Polsce zostaliśmy wytypowani do badania poziomu przeciwciał w kierunku boreliozy i anaplazmozy u zdrowych psów. Chodzi o to, aby określić jakie jest zagrożenie tymi chorobami na danym terenie, czyli czy nasze psy są faktycznie narażone, w jakim stopniu itp.
Cała procedura wygląda tak, że pobieramy około 5 ml krwi, opisujemy, odwirowujemy ją i mrozimy. Co miesiąc firma Idexx Eskulap odbiera od nas te próbki i wysyła do Niemiec do laboratorium. Badanie jest współfinansowane przez firmę Bayer. Wyniki mają być znane w okolicy lutego 2012. My z tego nie mamy ani grosza. Gorzej - dokładamy własne probówki, bo te, które dostaliśmy w ramach programu, nie pasują do naszej wirówki.
Mój błąd i moja wina polega na tym, że nie zapytałem właścicieli o zgodę na pobranie tych 5 ml i bez tej zgody tę krew pobrałem. Powinienem się spytać. Nie ukrywałem faktu pobrania krwi, nie machnąłem ręką, przeprosiłem.
Aha - nie usypiam psów do pobrania krwi, Inka nie miała też założonego wenflonu, a w momencie jak przyniesiono nam ową psinę po wypadku, to już dawno było po fakcie. Inka chodziła z opaską na łapce, aby żyła się dobrze zasklepiła.
A problem, którego dotyczą badania, jest istotny, bo narasta zagrożenie boreliozą na terenie Polski. Zarówno wśród ludzi, jak i psów, choroba ta powoduje częściowo tylko odwracalne zmiany w stawach (w początkowym stadium choroby), później zmiany są już nieodwracalne, borelioza układu nerwowego powoduje zmiany w mózgu, które u ludzi objawiają się schizofrenią paranoidalną, a u psów zmienionym zachowaniem. Spokojny do tej pory pies, bez żadnych powodów i przyczyn potrafi być agresywny w stosunku do wszystkiego co się rusza. Postać sercowa - uszkadza mięsień sercowy, powoduje niewydolność serca i układu krążenia.
Anaplazmoza (zwana też Erlichiozą) wywoływana przez bakterie Anaplazma phagocytofila powoduje zaburzenia czynności układu immunologicznego, supresję szpiku kostnego.
Generalnie trafiła się okazja, aby za darmo poznać faktyczny stan epizootyczny okolicy.
Co do całej reszty - to zwykły fatalny zbieg okoliczności. Duże psisko było trymowane długo, wierciło się i było niespokojne. Z dotychczasowych doświadczeń wiemy, że jak psiak zauważy właściciela to robi się niespokojny jeszcze bardziej. Dlatego też asystentka powstrzymała właścicielkę przed zajrzeniem do psa, umawiając ją na godz. 18tą.
Po drodze nasza fryzjerka wykąpała kolejnego psiaka, którego miała strzyc później i Inka czekała chwilę w zabiegowym, aż Magda z grubsza osuszy tamtą suczkę.
W międzyczasie przywieziono nam psiaka po wypadku, którego stabilizowaliśmy kroplówkami.
Na ten moment wszedł właściciel Inki.
Cóż, ja wiem, że popełniłem błąd nie pytając o zgodę na pobranie krwi do tych badań. Przeprosiłem za to. Normalnie się pytam i jak do tej pory, nikt, kto usłyszał o co chodzi i po co to - nie odmówił udziału (poza jedna osobą, której zwyczajnie się spieszyło).
Potem oczywiście nie było rozmowy, Właściciele Inki wkurzeni na mnie, na oczekiwanie (Magda jest dokładna i jak ma być trymowanie, to nie strzyżenie maszynką, tylko ręcznie wyrywa martwy włos, a to trwa) nie chcieli słuchać żadnych tłumaczeń itp. (doskonale ich zresztą rozumiem), pozostało przeprosić - co zostało zrobione wielokrotnie. Zdaję sobie sprawę, że nadużyliśmy zaufania właścicieli, ale w dobrej wierze i w żaden sposób nie narażając zdrowia zwierzęcia, które jest dla nas zawsze najważniejsze.
Co do kotki Amberki - wziętej ze schroniska w maju i mającej pchły i ciągłą biegunkę jeszcze w sierpniu - 200 zł z rabatem dla sąsiadki nie zostało "wzięte" tylko zapłacone za uzgodnione i wykonane badania - badanie kliniczne, badania krwi - morfologia i rozszerzona biochemia, badanie parazytologicznie kału, podane leki (w tym przeciwpchelne i przeciwbiegunkowe). Itp. Oczywiście, jak człowiek nie zgłosi się po wyniki wykonanych i zapłaconych! badań, to wydane na nie pieniądze można uznać za wyrzucone.
Ja wiem, że było by fajnie, jakby wyleczenie zależało wyłącznie od zapłaconej sumy pieniędzy, najlepiej po pierwszej wizycie, albo i przez telefon. Tak się niestety nie da.
Pomijam wątek - "nie kłania się" i padające w poście wyżej epitety.
Najlepiej chyba skomentowała całą sytuację Pani Inki, która wróciła się po zapomniany kaganiec i do Magdy, fryzjerki powiedziała:
"Wyszło, jak wyszło, ale wykonała Pani ciężką pracę i efekt mi się bardzo podoba." , a przecież mogła zabrać kaganiec i wyjść.
z poważaniem
Radosław Marczak
lekarz weterynarii
specjalista chorób psów i kotów