Lena kiedyś byla pięknym siwym koniem.
Przez 16 lat ciężko pracowala dla swojego wlaściciela, który nie zapewnil jej podstawowej opieki.
Teraz Lena jest wrakiem. Walczy o zycie.
Walczy podwójnie. Po pierwsze walczy ze swoim klalectwem, żeby mogla normalnie chodzić, po drugie walczy przed sądem aby już nigdy nie wrócila do swojego wlaściciela, który natychmiast sprzeda ją na karmę dla lisów- gdyż w chwili obecnej jej mięso nie posiada żadnej wartości.
Lena jest bardzo wyniszczona pracą. Ma niesprawną jedną tylną noge, a od ciągłego pokładania się na ziemii ogromną , otwartą, krwawiącą ranę na lokciu.
Mimo , że niesprawną nogę podciąga co chwilę do góry jak kogut, wlaściciel regularnie używa jej do prac polowych, leśnych, zaprzęga do wozu.
Lena porusza sie na trzech nogach, a czwartą przesuwa mocno pod brzuch i ciągnie po ziemii.
Do takiej patologii doprowadzil sam wlaściciel. Kupil Lenę jak byla źrebakiem, cale życie pracowala na jego utrzymanie...zachorowala na ochwat i nie byla leczona.
Ochwat na tylniej nodze wynika przede wszystkim z przeciązenia pracą.
W wyniku nagromadzenia plynu zapalnego doszlo do przemieszczenia kości kopytowej i rozerwania kopyta.
Lena nie miala na czym stać, a musiala pracować, więc instynktownie zaczela odciążać chorą nogę.
Noga byla coraz slabsza i coraz bardziej bezwladna, zaczęly zanikać mięśnie, a cala kończyna ulegla deformacji. Kopyto jest kompletnie plaskie, bez ściany bocznej z ogromną dziurą do wewnątrz.
Od tego momentu Lena wykorzystywala każdą chwilę, żeby się polożyć i odciążyć nogę. Wybierala zawsze ten sam bok, aż odgniotla się przednia noga...
Zrobila się narośl, potem guz, potem rana...tez oczywiście nie leczone, więc stwardnialo, zdziczalo, zaczęlo ropieć, krwawić...
Lena to imię robocze. Przywiozlam ją do siebie przedwczoraj i chwilowo tak ją nazwalam . Na prawdę nazywa się Baśka, ale mam nadzieję , że to już przeszlość.
Lena miala szczęście bo w jej wiosce powiatowy lekarz weterynarii potrafil i nie bal się napisać prawdę.A to wciąż rzadkie przypadki. Pani doktor wydala opinię , ze wlaściciel dopuścil się rażącego zaniedbania zagrażającego życiu zwierzęcia, a miejscowy wójt wydal decyzję o czasowym odebraniu konia i przekazaniu go do schroniska.
Lenę trzeba wyleczyć i odżywić...w między czasie sąd zadecyduje o jej dalszym losie. Czy wróci do wlaściciela, czy może zaslużyla już na emeryturę.
Bardzo proszę o pomoc dla Leny Trzeba ogromnej pracy i nakladów, żeby przywrócićją do normalnego zycia.
Wójt zobowiązal gminę do zwrotu kosztów leczenia Leny-na czas chwilowego pobytu konia w schronisku- ale nie wiemy na razie do jakiej wysokości i w jakim terminie. Poza tym nie wyobrażamy sobie , żeby Lena wrócila do domu . Będziemy walczyć aby sad odebral ją wlaścicielowi.
Poniżej kilka zdjęć, ale nie są one w stanie oddać widoku jak Lena próbuje zrobić jeden krok , czy sięgnąć w boksie po siano
otwarta rana na łokciu
widok calego guza na łokciu po wygoleniu sierści
krwawiąca rana przed oczyszczeniem i zdeformowana tylnia noga
Wszelkie wplaty dla Leny można kierować
na konto Fundacji "Zwierzę nie jest rzeczą"
Bank Pekao Sa
58 1240 1170 1111 0000 2420 9674 z dopiskiem "Lena"