W skrócie:
do lecznicy w wieliczce wpadła pani ponad osiemdziesięcioletnia.. na spalonym strychu w jej domu zamieszkało ok. 10 kotów.. powiedziała, że jak ktoś ich nie zabierze, to ona wytłucze na śmierć.. ciężki przypadek "człowieka".. dziś już wiem, że ta osoba, może z racji wieku, może z racji jakiejś choroby, jest niezrównoważona.. boję się o wszystkie koty, które mieszkają u niej na tym strychu..
ale po kolei:
w ubiegłym tygodniu byłam w tym domu.. rozeznałam się w sytuacji, zostawiłam karmę i zrobiłam fotki: 7 kotów (jeden prawie cały biały, jeden maluch czarny, jeden maluch buro-rudy, młoda kotka biało-bura-ruda, kot biało-bury, dwa bure koty o płci nieznanej), zaraz będzie conamniej drugie tyle.. żyją na strychu.. wchodzą z zewnątrz, bo dach spłonął jakiś czas temu i jest tam prowizorka.. prawie wyjeżdżałam od Pani, jak dorzuciła informację, że w domu ma jeszcze dwa "domowe" koty.. kocura i kotkę.. oczywiście niesterylizowane i niekastrowane..
Dla nich wystawiam takie oto:
kolorowe bransoletki, oczywiście pozyskane kiedyś na Kocim Bazarku





klasyczne perłowe klipsy, kupiłam na pewną okazję, ale nie wykorzystałam, w międzyczasie się przekłułam



Zacznijmy, powiedzmy, od 2 zł za sztukę biżu

Zapraszam serdecznie - zrzuta na sterylki
