był jego domem, chronił przed deszczem i krył przed niebezpieczeństwami.
A tych nie brakowało w tym miejscu,dlatego już od kilku dni próbowałam schwytać kociaka.
Dostawał jeść i to była jedyna dobra rzecz która go tam spotykała.
Łatwiej kupić saszetkę za 2 zł aby uspokoić sumienie, niż poszukać kociakowi dom.
Obok była bardzo ruchliwa jezdnia po której śmigały auta.
Było to też miejsce spacerów z psami, a właściciele mają psy na smyczy albo i nie mają.
Sporo psów chodziło tam też samopas, kociaka dzielił od nich 20 cm. płotek.

Oto fotki kociaka jeszcze na ulicy.



Dzisiaj wreszcie udało mi się kociaka złapać.
Nie zaglądałam pod ogonek, ale coś mi mówi, że to koteczka.
Dałam jej imię Solejka, bo jest prześliczna, ma wesołe ogniki w oczach i jest pełna słońca.






Kubuś strasznie zainteresowany, kto też zajął jego klateczkę.
