W skrócie: starsza pani z Kostrzynia poprosiła o pomoc dla dokarmianych kotów. Udało się zebrać kasę na karmę, a Fundacja Kot pojechała na miejsce i zgarnęła część kotów na sterylki i leczenie.
Teraz koty muszą wrócić - Fundacja nie może dłużej ich przechowywać. Większośc kotów to dziczki, choć wszystkie dobrze znoszą klatkową "niewolę" - tak jakby odpoczywały po latach walki o przeżycie.
Tytułowa kotka jest inna. Ona kocha ludzi i chce być z człowiekiem. Nie poradzi sobie na ulicy, dodajmy - wrogiej ulicy, bo w Kostrzyniu kotów nikt nie chce, są przeganiane, a pani karmicielka - prześladowana. Żaden kot nie żyje tam dłużej niż dwa lata.
Tej kotce zostało więc zaledwie kilka miesięcy życia - w strachu, na zimnie i głodzie.
Na ratunek zostało niewiele czasu - najpóźniej w przyszłym tygodniu koty zostaną odwiezione z Torunia do Kostrzynia.
Kotka może liczyć tylko na cud...
