Od samego początku był (i jest nadal) okazem zdrowia. Dlatego też zaraz po pierwszym szczepieniu i odrobaczeniu zawisły w internecie jego ogłoszenia. Jednak nastały wakacje i martwy sezon adopcyjny. A Miluś rósł i rósł. Niestety okazało się, że Miluś rośnie na kota, który lubi chodzić własnymi drogami i na dodatek jest strasznym panikarzem.
Wakacje minęły i jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczęły dzwonić telefony. Spośród kandydatów wybrałam Państwa, którzy mieli prawie dorosłe już dzieci i twierdzili, że ich poprzednia kotka dziczyła także na początku. Uprzedzałam, powtarzałam mejlowo i osobiście, że mały jest panikarzem. Zresztą byli u mnie w domu i widzieli jak się zachowuje. Mówiłam, że będzie się bał na początku, że na pewno będzie potrzebował czasu.
Niestety najwyraźniej trafiłam na osobników najgorszego rodzaju, czyli takich co to kiwają głowami ze zrozumieniem, ale puszczają wszystko co się do nich mówi mimo uszu. Miluś pojechał do nowego domu we wtorek, a w czwartek Pani do mnie zadzwoniła, że kot się chowa po kątach i że dają mu czas do poniedziałku, jak się nic nie zmieni to go oddają

Miluś potrzebuje opiekunów, którzy dadzą mu czas aby pokazał się ze swojej lepszej strony, bo i takowe strony Miluś posiada.
Miluś jest pieszczochem, ale nie namolnym. Miluś przychodzi wtedy kiedy sam chce, czyli codziennie rano gdy leżymy w łóżku. Kokosi się strasznie i trudno jest przez niego wstać z łóżka. Przychodzi czasem na kolana w czasie oglądania filmu.
Z kotami Miluś żyje poprawnie, choć nie zaprzyjaźnił się z żadnym jakoś szczególnie. Myślę, że może mieszkać z innym kotem lub być jedynakiem. Na pewno nie nadaje się do domu z małymi i nawet starszymi dziećmi.
Oto nasz bohater:


Miluś to kotek z tego wątku: viewtopic.php?f=1&t=93341