Arcana pisze:Nie ma bliskiej rodziny?
Ma. Już zapowiedzieli,że oddadzą zwierzęta do schroniska,bo przecież za granicę nie zabiorą (mieszkają tam na stałe).
Szkoda gadać... A ich Mama często nie ma na jedzenie dla siebie,bo ostatni grosz na dokarmiane kotów i ptaków wyda. To taki Dobry Prozwierzęcy Anioł. Szkoda,że tacy muszą chorować,a zwyrodnialcy mają się świetnie.
Zresztą ,szlak mnie trafia,ale napiszę. Jak Pani była w szpitalu,Jej córka przyjechała. Miała pomóc. Miała.
Prosiłam zatem ,by zaopatrzyła Mamę w to ,co ciężkie tzn.kilka worów żwiru,karmy suchej ,puszki,ziarno dla ptaków.Bo wiem,że jak tylko wróci i będzie się mogła zwlec z łóżka,pójdzie karmić. Miałam nadzieję,że zastanę w domu spore zapasy (wychodziłam z psem i karmiłam koty pod nieobecność ,więc miałam wgląd w sytuację). Nawet oferowałam,że sama zamówię co trzeba w zooplusie,ale ktoś musiałby zapłacić... Córka słowa nie pisnęła. Za to w domu po jej wyjeździe zastałam 1 (słownie:JEDEN) żwirek 1,5l i 5 (słownie :pięć) saszetek na 7 dokarmianych kotów.
No ręce opadają...
A dodatkowo prosiłam,by ogródek,w którym Pani karmi bezdomne koty Córka zleciła do uporządkowania( były śliskie pojesienne liście,na których sama malo co orła nie wywinęłam). Bałam się,że chora ,lecąc do kotów,przewróci się jak długa na świeża ranę
Córka na to :" A to już Mamusia zadecyduje jak wyjdzie". Bo trzeba by było zapłacić za grabienie liści,a szkoda kasy.
No to ja zapłaciłam bezdomnemu i razem z nim pograbiliśmy ile się dało,by chora bezpiecznie mogła dostać sie do kotów. Oczywiście natychmiast do nich pobiegła jak wyszła ze szpitala (ja nie wiem skąd odnajduje na to siłę,zwłaszcza po tak obciążającej operacji
). Ależ była radość! Z obu stron.Bo do mnie koty nie podchodziły:(