Ewa.KM pisze:W sytuacji gdy kotka wymaga interwencji chirurgicznej to nie DT ale lecznica i to na koszt Gminy.
Masz rację.
Kotka wymaga amputacji martwiczych zmian w ogonie i zszycia pozostałego kikuta.
Przydałaby się też sterylka za jedną narkozą.
Czyli potrzebuje również opieki pooperacyjnej by nie rozwaliła sobie szwów.
Jak czytam niektóre wątki, to są lecznice mające podpisane umowy na leczenie i przetrzymanie kotów.
Nie namawiam wprost do turystyki ...ale kot nie jest nigdzie zameldowany i nie potrafi mówić więc...
tamborella pisze: Czemu uderzacie tylko do mnie, nie znam tylu kociarzy na forum i nie tylko, co Wy.
Nie uderzam tylko do Ciebie, piszę ogólnie, choć to Ty założyłaś wątek i Ty rozmawiałaś z księdzem, więc jak mniemam, masz największy ogląd sytuacji.
Sprawę powinien poprowadzić ktoś, kto najbliżej mieszka.
Dlatego w tytule też powinna być nazwa miejscowości. Oprócz info o rannym kocie.
Z tego co opisano kotka jest dzika, to też stanowi barierę dla potencjalnego Dt, zarówno w kontekście opieki jak i późniejszej adopcji. A mało kto reflektuje na kolejnego być może trudnego i mało adopcyjnego kota w chałupie przez x miesięcy/lat.
Może lepiej postawić sprawę tak, że szuka się opieki na dwa tygodnie. Tylko.
A potem zwrot w miejsce bytowania z budką ustawioną za zgodą księży.
To bardziej realne, niż czekanie "aż ktoś się złamie" i weźmie na
bezterminowy dt.
Pomysł z pisaniem do fundacji bardzo dobry, napisz też w wątku nazwy tych, do których się zwróciłaś i z jakim odzewem zwrotnym z ich strony się spotkałaś