Szalony Kot pisze: i wylądują w schronisku, gdzie takie osoby jak Ty nie wejdą
Poczytaj wątek Palucha, warszawskiego schronu. Praktycznie za każdym razem, jak pojawiają się kocięta - są to maluchy oswojone, domowe, prosto z kanapy. Od domowej kotki idą od razu do adopcji, ale dla większości z nich ten kontrast między domem a schroniskiem - powoduje u nich choroby i śmierć.
Dla kociąt z ulicy poprawienie warunków na schroniskowe raczej powinno polepszać ich zdrowie, nie pogarszać...
Od dawna myślę, by odwiedzić schronisko i chyba to zrobię na dniach, ale nie dlatego, że padły słowa "gdzie takie osoby jak Ty nie wejdą " - a ja udowodnię, że "och nie, a właśnie że tam wejdę" - tylko dlatego, że dotarła do mnie tragedia tych maleństw. To mogą być te same koty, które widzę w ogłoszeniach typu "oddam kotka", tylko że kilka dni później, kiedy ich pożal się Boże opiekunowie, stracili cierpliwość do odbierania telefonów. Będzie to straszne doświadczenie dla mnie - tyle istnień którym odmówiono domu i miłości - ale może powinnam skupić się na tym, że idę tam, by uratować jakiegoś malca?
Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale doszłam do wniosku, że każdy kot to "jajko niespodzianka", a co z niego wyrośnie to nie wie nikt, prawda? A poważne problemy emocjonalne nie występują u kotów tak powszechnie, by trzeba się było na nie przygotowywać jak na deszcz w Anglii, tak?