A dziś dyżur miałam fajny, bo nie dość, że byłam z Konkubentem (mam zdjęcia!!! jakie fajne;) to jeszcze Konkubent zabrał ze swojej pracy bardzo fajną Panią Tereskę, która będzie chciała pomagać w dyżurach. Ma tu zajrzeć i się zalogować.
Pani Tereska ograniała szpitalik - każdy kot został wyduźdany i słyszałam nawet jakieś rozmowy
Zasady kwarantanny zachowane - Pani Tereska gruntownie myła ręce po każdym kocie. W kuwetach - komplety i ładne kupy (nie wiem, tylko jak u Bodzia - nie pamiętają niestety), najwięcej w kuwecie miał Bazyl i on też niestety nasikał obok kuwety tej na podłodze, przejechałam niestety po tym szczotką, dlatego w szpitaliku stoi taka mniejsza, bo ta, która tam była się suszy :/
W szpitalu cudne miziaki - dziewczynki-świeżbinki mają już bardzo czyste uszy - grzebałam im w uszach patyczkami i są mega czyściutkie
Bazylek nie odstępował mnie na krok, Irenka tylko cała jest wysmarowana tą tłustą maścią, sierść ma pozlepianą, bidulka. Ale za to miski miała puściutkie
Amelka bardzo przerażona, najpierw siedziała na witrynce w małym pokoiku, później - pod paletą, bardzo na nią syczy Malta i Kostek
Malta siedziała pod kanapą, ale później ładnie wyszła i się miziała, niestety syczy na każdego kota
Mężczyzn się raczej nie boi, bo na mojego Konkubenta wlazła i się miziała fikając koziołki.
Kostek wariat gonił wszystkich, nawet seniora Ptysia (który się z Panią Tereską wybawił wędką
) a jak nie miał kogo, to sam siebie gonił. Później uśmiercił piórka na wędce i zaległ w domku.
Miśka wypuściliśmy dosłownie na chwilę - wyszedł, od razu dostał irokeza i chciał bić Kostka, więc wrócił do siebie, ale był bardzo nabuzowany i pacnął mnie i Panią Tereskę, ale później szalał za piórkiem na wędce. Znów mu zostawiam tę wędkę w pokoju, bo on tę zabawkę, tego kociego łowcę, trochę olewa, a za klasyczną wędką szaleje.
Poza tym fajnie - karmy trochę dosypałam, bo w karmnikach ubyło. Fajnie Tabby i Ptyś sobie radzą z tymi karmnikami.
Przywiozłam wątróbki indycze, ale nie cieszyły się wzięciem. Zresztą wątróbki powinno się dawać rzadko, dlatego każdy dostał po troszku i niestety zostało jeszcze dużo w lodówce. Trzeba by im jutro dać, albo zabrać do domów, czy dać jakimś przyblokowym kotom (Kasiu, weźmiesz dla swoich?), szkoda, żeby się zmarnowała, a ja zapomniałam jej zabrać
Pani Tereska przywiozła taki szeleszczący rękaw, ale oprócz Kostka, nikt go nie zaszczycił nawet spojrzeniem. Może po naszym wyjściu.