Jeżeli chodzi o moje huciane kotki to mam komfort.Zjawiają się w komplecie, natychmiast, kiedy tylko tam podjadę.Wyglądają naprawdę na zdrowe, są grubiutkie.Nie rzucają się do misek, wczoraj zostało sporo suchej karmy, nie były więc głodne.Myślę, że polują, a być może ktoś z pracowników też je podkarmia na terenie huty.Tego pewna nie jestem, ale ode mnie dostają dobrą karmę.
Koty z nowego stada już mnie poznają, malutką Paulinkę już głaskałam po główce.Ona jest do oswojenia, a właściwie jest oswojona tylko trochę jeszcze się boi.Łatek ma już ładne oczka.On też jakimś strasznym dzikusem nie jest, ale będzie żył na wolności.Buraski Gabrysi nie widuję, czarnego czegoś tez nie, kolorowa kotka również tam nie bywa w mojej obecności.Tak to jest z bezdomniakami.
Malutkie tygrysiątka zdrowieją w lecznicy.Nic poważnego, zostały odrobaczone, zaszczepione i przetestowane.Jeszcze są troszkę nieufne, boją się, ale coraz mniej.Nie rozróżniam ich, dla mnie są jak klony.Dostały 'bajeczne" imiona, idę teraz w tym kierunku
, są to Ptyś i Balbinka.Mają już 12 tygodni.Na razie takie zdjęcia.