Podejrzewam, że któraś z Pszczół przebiegła po mnie, kiedy jeszcze spałam i tylna łapa (?) trafiła na powiekę.Miłe to nie było , zadrapała mnie. To są takie wariatki.Kochane, przytulaśne, mruczące, ale mają ADHD i to takie do n-tej potęgi.
Piszę o Pszczołach, że takie rozbrykane, bo to jest prawda.Muszę jednak podkreślić, że są to najmilsze z moich kotów.Od zawsze są z człowiekiem, od zawsze bombardowane wręcz miłością i dlatego są ufne, kochają każdego, są naprawdę słodkie.
Moje koty odziedziczyły wiklinową budkę po kotkach p.Mieczysławy.Bardzo ją lubią, bawią się w komórki do wynajęcia.Tutaj mała Gucia.Wciąż zachwyca mnie jej sierść, dawni nie miałam tak błyszczącego kota.Buraski też mają ładne futerka, ale na nich tak tego nie widać.
Majce udało się zająć budkę Wyszła na chwilę i moja Gucia się w niej ulokowała, pougniatała posłanko, zwinęła się w kłębuszek i właśnie ucina sobie drzemkę.
Planuję sterylkę Pszczółek, zaraz po Nowym Roku.Czas już na nie.To przemiłe kotki.One są takie bezstresowe, mam wrażenie, że cieszą się wszystkim, nie mają żadnych zmartwień.Lubią wodę i zawsze towarzyszą mi przy myciu naczyń, lecąca woda je fascynuje.
Zabieram jutro Pszczoły na sterylki.Już teraz jestem zdenerwowana, bo to jednak jest operacja i różnie być może.Poza tym, wszystkie koty solidarnie będą na czczo i nie wiem jak to zniosą.Pszczoły mają żołądki zamiast mózgów, ciężko będzie.
Trzymajcie, trzymajcie, proszę.Jestem cała w nerwach, nigdy nie sterylizowałam dwóch kotek na raz, to dla mnie nowe doświadczenie.Za niecałą godzinę wychodzimy do lecznicy.
Możliwe, że Pszczoły już po zabiegu.Z lecznicy wyszłam o 8.05.Odbieram je wieczorem. W domu jakby kotów nie było , a jest ich sześć.Od razu widać, które są najaktywniejsze.