» Pon gru 05, 2016 17:55
Re: 4-letnia kicia z Wrocławia straciła dom! Jest w DT.
Znalezienie domu dla koteczki to jest naprawdę fantastyczna wiadomość.
Jednak chciałabym wtrącić uwagę, która być może będzie trochę po czasie, ale wydaje mi się to ważne - nie uważam, żeby odsądzanie od czci i wiary pani, na którą "spadła" opieka nad koteczką było fair - z tego co wyczytałam, ta osoba znalazła się w bardzo trudnej sytuacji, z chorą mamą i schorowanymi członkami rodziny, więc na niej spoczął głowny ciężar obowiązków pielęgnacyjno - opiekuńczych. Bardzo trudnych, tak fizycznie, jak i emocjonalnie (opieka nad chorym na alzheimera to jest naprawdę potwornie obciążająca sprawa). Mimo to, ta pani nie wywaliła kota za drzwi, nie wywiozła do schronu, tylko mniej lub bardziej udolnie starała się znaleźć mu opiekę, a jak znalazł się DT, to wysłała kota z obfitą wyprawką.
Ja naprawdę, jestem sobie w stanie wyobrazić, że człowiek, na którego spada taki ciężar, w pierwszej kolejności myśli o mamie, potem o własnej rodzinie, a na końcu o kocie i może nie mieć siły na angażowanie się w poszukiwanie opiekuna, więc "spycha" to na barki ludzi, których uważa za miłośników kotów.
Zdaję sobie sprawę, że w tej chwili takie moje uwagi, to jest musztarda po obiedzie, ale może jednak warto trochę delikatniej traktować szukających pomocy, bo łatwo kogoś niepotrzebnie zrazić.
I naprawdę - nie chodzi mi o rozkręcanie kłótni, tylko o zwrócenie uwagi na coś, co np. mnie jako okazjonalną użytkowniczkę, mocno razi, czyli o flekowanie na wstępie każdego, kto zrobi wrażenie niedostatecznie zakochanego w kotach. Bo nie wiem, czy obsztorcowanie kogoś, kto uważa, że kot to "tylko kot", ale jednocześnie wykazuje jakąkolwiek odpowiedzialność, w jakikolwiek sposób pomaga kotom.