włascicieli zabrakło (nie wiem czy się wyprowadzili czy zmarli), kot pozostał
kot jest niewidomy i był wychodzący (!)
wcześniej widywałam miseczki z karmą i wodą, od niedzieli ktoś te miseczki wyrzuca
zadzwoniłam do TOZ-u
jakis cudem ślepy kot uciekł pracownikowi schroniska, który chciał go złapać (poniedziałek)
od wtorku kot jest pod moją opieką, sam wszedł do transporterka jak tylko "zaćwierkałam"
kot to wykastrowany kocur, wiek - niewiadomo
na razie przebywa w klatce, chociaż niewykluczam udostępnienia pomieszczenia altanki
wczoraj zwiedził kilka metrów kwadratowych ale widać było, że jest to dla niego męczące, z ulgą wrócił do klatki
poniżej kilka zdjęć




potrzebne:
- wskazówki jak opiekować się ślepaczkiem
- wypożyczenie kojca - klatka jest jednak trochę mała
- dom (?) stały i kochający
- wszelka inna pomoc (karma, żwirek, zasponsorowanie badania i leczenia weterynaryjnego), nie wyrabiam już finansowo, nie wiem na ile pomoże mi TOZ, wczoraj nie dałam rady ale dzisiaj po 10-tej spróbuję ponegocjować
jestem przekocona, niektórzy ortodoksi pewnie zakwalifikowaliby mnie jako zbieraczkę, tylko jakoś dziwnym trafem nie mogę się doprosić pomocy instytucjonalnej dla zwierzaka, a ślepego kota nie można zostawić na łasce losu, sumienie by mnie zagryzło