wczoraj jadąc na święta znaleźliśmy kota potrąconego przez samochód (Nowy Dwór Gdański). Domyślamy się, że ktoś jadąc go wyrzucił, bo nikt w pobliskich gospodarstwach się do niego nie przyznał, a kot - a w sumie kotka - jest cudowna, piękna, oswojona i lubi ludzi.
Pierwszy weterynarz w Nowym Dworze Gdańskim podał jej przeciwzapalny i przeciwbólowy steryd, kręgosłup ocenił na cały, łapy i stawy też. Jednak kotka nie podnosiła tylnej części ciała, pełzała na przednich łapach. Zabraliśmy ją ze sobą i dajemy jej schronienie na święta, jednak w poniedziałek musimy wrócić do siebie do Gdyni i nie możemy kotki zatrzymać, poza tym mamy dwa koty, a kotka się boi innych kotów (próba u teściów zakończona fiaskiem, koty się do niej dobijają, a ona w panice pełza pod łóżko i piszczy). Ewidentnie potrzebuje spokoju. W tej chwili u rodziców jest odizolowana, ale nie może tam zostać (oni też mają dwie kotki małe).
Dziś byliśmy drugi raz u innego weterynarza, który stwierdził uraz, a może i złamanie miednicy, kotka dostała 3 kolejne zastrzyki ze sterydami i antybiotyk na tydzień czasu. Od jutra zaczynamy go podawać. Mała ma apatyt za dwóch, wypróżniła się, więc to bardzo dobry znak, nie ma wymiotów, temperatura w normie. Ma też oczyszczone przez lekarza rany na łapie i na ogonie.
Bardzo prosimy o radę i pomoc, ponieważ kotka nie może zostać u nas, ani u naszych najbliższych. W drodze powrotnej rozwiesimy ogłoszenia w miejscu, gdzie ją znaleźliśmy (okolice Nowego Dworu Gd), ale wątpię, żeby właściciel się znalazł. Koteczka miziana mruczy i wtula się głową w ręce. Obstawiam, że jest w 100% oswojona i domowa, ma piękną sierść, puszystą i lśniącą, waga w normie, piękne, duże i błyszczące oczy. Gdy ją znaleźliśmy była przestraszona i zziębnięta, obolała, ale reaguje na człowieka i wygodnie śpi w legowisku, akceptuje jazdę samochodem, dała wszystko przy sobie zrobić, z zastrzykami i badaniami włącznie. Pozostawiona tam była chyba na rozszarpanie przez psy, bo nie mogłaby uciekać

Chcielibyśmy znaleźć kotce dom, może chociaż tymczasowy na te 4-5 tygodni, nim kość się nie zrośnie (tak rokował wet) - prosimy o pomoc, musimy z nią coś zrobić w poniedziałek wracając ze świąt, gdzieś ją zostawić. Nasze dwa młode koty nie dadzą jej żyć, a ja nawet nie mam w mieszkaniu drzwi, aby ją odizolować itd. Pokryliśmy koszty lekarzy i damy jej wyprawkę w miarę możliwości, ale poza tym nie stać nas na więcej finansowo i technicznie. Po prostu w poniedziałek rozłożymy ręce

Kotka w tej chwili mruczy i prosi o pomoc. A my liczymy, że ktoś znam pomoże i ją przyjmie pod swój dach. Ona na to naprawdę zasługuje!!!