
Kotka nazywa się Kitka Chrupek - je tylko suchą karmę (i surowe mięsko). Historia Kitki jest krótka - była kotką wolnożyjącą na terenie łódzkiej elektrowni, została złapana na sterylizację i - mimo pewnego stopnia oswojenia - Jola dworcowa zdecydowała się ją wypuścić, bo kotka na swoim terytorium miała opiekę, karmienie i swobodę.

Pani, która dokarmiała Kitkę, zaprzyjaźniła się z nią i nawet brała na kolana. Niestety, po pewnym czasie okazało się, że spokojna okolica zmieniła się w plac budowy, Kitka parę razy o mało nie wpadła pod ciężarówkę i w rezultanie opiekunka wraz z Jolą Dworcową złapały kotkę i 1 czerwca 2014 przyniosły do mojego dt.


Początkowo było nieźle - miałam wtedy tylko 4 koty, Kitka - jako piąta - zawładnęła mniejszym pokojem. Łatwo dogadała się z innymi kotami.

Bała się mnie, ale pozwalała się głaskać i czesać, kiedy siedziała na okiennym parapecie. Potem nauczyła się wychodzić na balkon i tu też łaskawie dawała się głaskać, kiedy siedziała na szafce.



Później wzbogaciłam się o Armaniego, ale Kitka nawet się z nim jakby zaprzyjaźniła, było OK.


Natomiast w końcu września trafiła do mojego dt Uszatka, kotka którą przez lata dokarmiałam, a która przypadkiem zamknęła się w klatce łapce, gdy najej podwórku polowałyśmy na rudego kocurka.
I zaczął się problem, bo Uszatka wprowadziła się do mniejszego pokoju, a Kitka przestała tam wchodzić. Straciłam miejsce, gdzie mogłam ją swobodnie głaskać i miziać. Przez jakiś czas kotka dawała się jeszcze dotykać na balkonie, ale zrobiło się zimno i balkon trzeba było zamknąć, zresztą Kitka już nie chciała nań wychodzić (lubi ciepło).
Kitka stała się kotką "niedotykalską", ucieka przede mną, nie daje się pogłaskać. Mieszka głównie na szafach, tam jej stawiam jedzonko, bo wyraźnie czeka, żeby jej też coś podać, jak inne koty dostają "mokre".


Jola dworcowa, która o wiele sprawniej "obsługuje' koty niż ja, potrafi Kitkę dorwać i kotka poddaje się jej głaskaniu i wyczesywaniu. Wyczesywanie jest jej potrzebne, bo traci sporo sierści i robią jej się dredy, jak się jej nie wyczesuje, a ja nie daję rady.

Kitka nie ma właściwie problemów z kotami, chociaż ich raczej nie kocha. Jako jeden z 8 kotów (bo doszła jeszcze Marcysia) radzi sobie nieźle, ale stała się nieruchawa. Przedtem chętnie się bawiła, teraz robi to rzadko.


Nie lubi piórek na patyku, boi się ich (pewnie by się przyzwyczaiła, ale inne koty zabierają jej tę ulubioną zabawkę), za to chętnie bawi się piłeczką, myszką, lubi też kulkę na torze. Ale głównie śpi, więc mało się rusza i tyje. Czuję, ze nie jest u nie szczęśliwa, ale wiem też, że ma już trochę lat i nie będzie jej łatwo się przyzwyczaić do nowego domu. Dlatego marzę dla kitki o domu forumowym, albo "zaprzyjaźnionym", który pozwoliłby kotce żyć tak, jak sama by chciała. Nie zmuszał do kontaktu na siłę, pozwolił przywyknąć do nowego miejsca i wybrać sposób kontaktu z ludźmi. jestem przekonana, że w mniej zakoconym domu, w dodatku z ludźmi, którzy potrafiliby podejść do Kitki tak, jak Jola dworcowa, kotka mogłaby byc całkiem miziasta - swojej opiekunce na wolności siadywała na kolanach! Jola tez sadzała Kitkę na kolanach, jak widać na zdjęciu.

Szukam więc Kitce "domu specjalnej troski" - nie chcę wyadoptować jej przez ogłoszenia, bo kitka nie jest miziastym kociakiem. Wiem z doświadczenia, ze w domu bez kotów (albo z małą ich ilością) kitka mogłaby być zupenie inna - tak zmieniła się kasia, która też była u mnie na tymczasiea teraz mieszka u mojej dobrej znajomej i od pierwszej chwili poczuła się tam "u siebie", stała się przymilna, miziastą kotką. Może i Kitce tak się uda? Nie jest kłopotliwa, potrzebuje tylko suchą karmę, czasem trochę mięska, kilka zabawek i święty spokój oraz głaskanie i czesanie w dawkach, które sama wyznaczy. Czy ktos pokocha taką kotkę?


