Szybciutki update.
Leja zostaje jednak u nas. Dziś mój TŻ, stwierdził że skoro do tej pory nikt nie odpisał na ogłoszenia ( NIGDY ŻADNYCH NIE BYŁO
i on o tym wie) to sprawa chyba przesądzona.
Więc stan zakocenia u nas wynosi 3 i mam nadzieję, że na stałe się już nie zmieni (chociaż marzy mi się jakiś rasowiec kiedyś, ale nie mam serca kupować skoro tyle bied do ogarnięcia...)
Drapanie jakoś się skończyło, wszystkie roty na RC Gastro Intestinal + dziewczyny dostają małe ilości surowizny. Żadnych puszek, przysmaków, saszetek i podobnego badziewia.
Leja, niestety nadal ma kiepską sierść i mimo tego, że je jest chuda, ale przestała się już wydrapywać. Kuwetuje wreszcie bezbłędnie.
Mam nowe informacje o kotach wyadoptowanych, powklejam zdjęcia jak tylko będe miała więcej czasu. Bo teraz go jak na lekarstwo.
No i dobre wieści. Wracamy do tymczasowania. Od lipca. Sprzedaliśmy wreszcie własne mieszkanie. Jesteśmy w trakcie kupowania nowego. Nowe będzie miało własny, ogrodzony ogródek i już robimy plany zbudowania kociej woliery żeby w ciepłe dni chętni mogli skorzystać z wylegiwania i świeżej trawki. Dla dzików przeznaczymy część garażu (ogrzewany, doświetlony, duży), będzie gdzie przetrzymywać klatki ze zwierzakami po kastracjach/sterylizacacjach.
Raczej nie dopuścimy już do sytuacji 14 kociąt w domu, ale będziemy pomagać jak umiemy.
Do czasu wyprowadzki chciałabym jeszcze ogarnąć sytuację na osiedlu. Została mi do złapania jeszcze czwórka. W tym jeden kot na kastrację i do wypuszczenia (czarno-biały krówek), oraz 3 roczniaki mojej Megi (miot przed sterylką). Dwa rudzielce i jedna tricolorka (kapka w kapkę jak matka). Dziś ja widziałam, ale raz, że byłam z psem, dwa że młoda płochliwa jak zając...
Nie chcę tego tutaj zostawiać, za dużo się męczyła z ogarnięciem okolicy żeby było "w miarę" bezkocio...