Kicia ma około 2 lat. Trafiła do lecznicy z podejrzeniem guza w jamie brzusznej, na szczęście była to "tylko" przepuklina. Jest już po operacji, wysterylizowana, odrobaczona, odpchlona, zaszczepiona. Przebywa w klatce. Rany pooperacyjne są już zagojone, teoretycznie nie ma potrzeby nadal trzymać ją w lecznicy - jednak wszyscy ją polubili, przywiązali się do niej i szkoda im oddawać ją z powrotem do schroniska. Z charakteru to koci ideał - przymilna, grzeczna, ciekawska. Kot typu "daj jeść, pomiziaj i kochaj mocno!"

Klatka jednak działa na nią lekko depresyjnie, nerwowo wylizuje sobie łopatkę. Jest wypuszczana na "spacerki" po lecznicy tak często, jak się da, jednak wiadomo, warunki na trzymanie kota luzem w lecznicy są kiepskie...
Mała krówka nie ma jeszcze nawet imienia. Jest po prostu "K33/2014". Kolejnym samotnym, niekochanym, bezimiennym kotem, jakich wiele. Może jednak ktoś się w niej zakocha? W jej czarno-białym pyszczku i różowych poduszeczkach? Może ktoś da jej chociaż DT, żeby poznała, czym jest miłość i prawdziwy dom?
Potrafi korzystać z kuwetki, na razie nieznany jest stosunek do innych kotów lub psów - w klatce reaguje na nie bardzo spokojnie, interesuje się, powącha przez kraty, nie syczy ani nie prycha. Prawdopodobnie nie będzie z tym problemu, ale koleżanka jeszcze ma to sprawdzić na wszelki wypadek.
Obowiązuje oczywiście wizyta przedadopcyjna, a także podpisanie umowy adopcyjnej. Kicia przebywa w lecznicy Lupus w Sosnowcu.
Wraz z przyjaciółką zapewnimy przyszłemu opiekunowi wyprawkę - prawdopodobnie karma, żwirek, miseczki, mała kuwetka.
Nie wiemy, jak długo będzie mogła jeszcze przebywać w lecznicy. Na pewno nie wiecznie. Prędzej czy później będzie musiała wrócić do schroniskowego boksu, gdzie znowu wtopi się w tłum innych kotów i będzie jeszcze bardziej niewidzialna, niż jest teraz.



Chętnych do adopcji koteczki proszę o kontakt na priv lub od razu na mail przyjaciółki: mag-wilk@o2.pl