DOMOWNIK
Zatrudnię dwa dorosłe (preferowany wiek poważny) koty, koniecznie przyzwyczajone do siebie nawzajem, w charakterze domowych przytulanek, grzejników, drapaczy kanapy i podgryzaczy sprzętów. Kotom zatrudnionym przy powyższych zajęciach zapewniam:
- zamieszkanie w dużej (38mkw) kawalerce*
- wikt w postaci karmy polecanej na forum (jeśli trzeba - specjalistycznej), w ilości zalecanej dla wieku i wagi
- kuwetę ze żwirkiem, sprzątaną 1 raz dziennie
- regularną opiekę weterynaryjną
- głaski i mizianie w ilości odpowiadającej zapotrzebowaniu
Od kandydatów wymagane są:
- zgodna koegzystencja z drugim kotem
- przyzwyczajenie do niewychodzącego trybu życia
- wiek dorosły, może być zaawansowany
- kolor, płeć i wielkość obojętne
- pro-człowieczość (aspekt miziasty/niedotykalski) obojętna, aczkolwiek lepiej, by chociaż jeden z kandydatów był miziasty
- jako-takie zdrowie (nie podejmuję się opieki nad kotem chorym i wymagającym częstych wizyt u weterynarza, zabiegów itd.)**
- wykonana sterylizacja/kastracja***
Chętnie wezmę koty o cechach zwykle zmniejszających ich atrakcyjność i szanse na adopcje. Bez oka/łapy/ogona, z blizną itp. wady nie utrudniające opieki (wyprowadźcie mnie z błędu, jeśli się mylę), a sprawiające, że nikt nie weźmie zwierzaka na milusińskiego dla trzylatka.
Od opiekunów wymagane są:
- dostarczenie uzupełnionych książeczek zdrowia
- dowóz na warszawską Pragę-Południe (nie mam samochodu)
- wyprawka do uzgodnienia (jak coś koty już mają, to przyjmę, resztę dokupię)
CV wraz ze zdjęciem proszę składać w poniższym wątku. Jeszcze nie mogę odbierać ani wysyłać PW. Skontaktuję się z wybranymi kandydatami

* Nie mam założonych siatek na oknach. Póki co, nie będę miała, potem kwestia jest do rozważenia, ale mieszkanie jest wynajmowane i właściciel może mieć coś przeciwko (zależy to od stopnia ingerencji w budynek, wiercenia w ścianach itd.). Mieszkając dotąd z kotem, którego zabrał ze sobą po rozwodzie były TŻ, radziłam sobie tak: jak trzeba było wywietrzyć pokój, kota się wyrzucało do kuchni, pokój zamykało i wtedy wietrzyło. Kota wpuszczało się dopiero po zamknięciu okna (lub otwarciu uchylnie lub z blokadą szerokości). Nigdy nie było sytuacji, w której kot znalazłby się na zewnętrznym parapecie/balkonie, o wypadnięciu nie wspominając. Już samo przebywanie kota w pokoju z otwartym oknem oznaczało stan najwyższego alarmu (jeśli ktoś wpuścił niechcący). Kot mieszkał w takich warunkach pięć lat.
** Co nie znaczy, że nie zapewnię kotu takowych, jeśli zachoruje już u mnie. Ale tak na dzień dobry raczej nie czuję się na siłach, mam doświadczenie z kotami, ale nigdy mi żaden poważnie nie chorował.
*** Wystarczającym stresem jest nowe mieszkanie, nie będę dokładać do tego operacji.