Jest dom, który czeka na kota.
Kociaka, ale bez przesady, niekoniecznie maleństwo, tak do 6-7 miesięcy.
Kocurka.
Najchętniej pingwina, takiego z przewagą czerni.
Na dokocenie.
W domu jest senior, który przez całe zycie miał towarzysza, a ponieważ towarzysz niedawno zachorował smiertelnie- to kocuro czuje się samotnie, a jest typem matkującego wujcia, bardzo towarzyskiego.
W domu jest kociolubny pies i dziecko 6-letnie, z fantastycznym podejsciem do kotków, ładnie bawiące się z kotkiem wędką i z ogromną delikatnością myziające.
Dom oferuje bardzo dobrą opiekę weterynaryjną (chodza do mojego weta
) i nie ma problemu z kosztami wet.
Dobrze karmią, koty śpią w łózkach i wylegują się na stołach.
Kastracja- oczywiście.
Dom niewychodzący.
Jedyny mankament: mieszkanie jest na parterze, balkon nieosiatkowany.
Koty na balkon wychodzą. Zawsze gdy domownicy są w domu, się pilnuje, no ale wiadomo.
Tytułem wyjaśnienia: zwizytowałam ten dom w ramach wizyty PA.
Bardzo mnie rodzina ujęła, pozytywnie zwierzozakręceni. Bardzo fajny dom dla kota, leczą, dbają, dobrze karmią, rozpieszczają na maksa.
Kota im odmówiono, z powodu niezabezpieczonego balkonu.
Szanuję decyzję domu tymczasowego. Mają pełne prawo do takich wymagań i takiej decyzji.
Piszę, bo może ktoś ma pingwinowatego szczylka do oddania na takich warunkach.
Szkoda, żeby się fajny dom zmarnował.