Jak niektórzy wiedzą, mieszkam teraz pod warszawskim lasem. Pod las ludzie często przyjeżdżają "pozbyć się kłopotu" - a raczej przekazać ten kłopot innym... sporo tych "kłopotów" przez ostatnie kilka lat zgarnęła do siebie moja obecna sąsiadka. Sterylizowała, znajdowała domy, przekazywała do adopcji. Obecnie jest już po siedemdziesiątce i zwyczajnie nie ma na to siły. W dodatku podrzucane "kłopoty" najczęściej są młode i brykające, a ona dobrze wie, że stu lat raczej nie będzie żyła - więc prosi o pomoc w znalezieniu domów dla jej podopiecznych. Koty mają możliwość wychodzenia i opiekunce zależy, by dalej miały taką szansę. Wyjątkiem jest pers - może, ale nie musi trafić do takiego domu. Dla niego człowiek i tak jest najważniejszy, on po prostu łazi za swoją panią, towarzysząc jej w pracach w ogródku i nie oddalając się od niej dalej niż o sięgnięcię ręką

więc spokojnie odnalazłby się także w domu czy bloku bez możliwości wychodzenia.
Wszystkie te koty to podrzutki, do pani trafiły wychudzone, zabiedzone, chore. Pani w miarę swoich możliwości stara się leczyć, odrobacza, ale z tego co wiem nie szczepi - chociaż biedna nie jest, to chwilowo ma problemy finansowe, a samo żarcie kosztuje ją sporo. Jest to jednak do zrobienia przed adopcją. Obecnie ma 8 kotów (i psa), zdecydowała się zostawić te najstarsze (w tym roku trafiła do niej np. totalnie bezzębna starowinka), póki co pokażę 3 z nich, docelowo pani chce jeszcze oddać do adopcji kotkę-szylkretkę (aparat mi siadł, więc fot nie ma).
Wszystkie koty akceptują psy (pani ma pudla) i dobrze dogadują się z innymi kotami.
Wydarzenie:
http://www.facebook.com/events/320216608119545/1.
RUDZIASZEKPorządne, wielgachne kocisko

sybaryta wylegujący się cały dzień na słońcu, leniwy pieszczoch. Ma wielki łeb, wielkie łapy, wielki brzuch - cały jest duży i fajny. Pieszczoch, uwielbia głaskanie po łebku, uszach, pod bródką... z tułaczki przyniósł wielkiego kołtuna na plecach, którego nie pozwala wyczesać - bije wtedy łapą. Ale ja deklaruję rozprawienie się z nim przed adopcją

Rudziaszek bez problemu daje się brać na ręce i tarmosić. Jest odrobaczony i wykastrowany, ale dopiero przez obecną opiekunkę, a że ma ok. 4-5 lat, to zdarza mu się jeszcze oznaczyć okolice drzwi czy balkonu, gdy bardzo chce na dwór, a drzwi są zamknięte. Z tego powodu MUSI trafić do domu ze stałą możliwością wychodzenia, może też mieszkać przy domu w ocieplanym domku czy w gospodarstwie (ale z opcją karmienia, bo Rudziaszek ma spory apetyt).
Nie jest wielkim łazikiem, przez cztery godziny widziałam tylko, żeby zmieniał legowisko z jednego na drugie

pani potwierdza, że Rudziaszek bardzo trzyma się domu, to duży leniuszek.
Może być jedynakiem, bo chociaż świetnie dogaduje się z kotkami, kocurka potrafi pogonić.

2.
SZARUSEKPani sama powiedziała, że brakuje jej pomysłów na imiona przy takim stadzie

Szarusek został podrzucony niedawno, był chudy, zabiedzony, ze sterczącymi żebrami, niewykastrowany. Obecnie jest wielkim, pięknym kocurem z ogromnymi łapiszczami. Młody, ma maks 2 lata, a może i ok. roku. Lubi się bawić i ganiać z innymi kotami, jest wesoły i bardzo towarzyski. Na początku nieco lękliwy wobec obcych, jednak ciekawość szybko zwycięża - Szarusek już po chwili łaził za mną krok w krok i sprawdzał, co robię.
Lubi chodzić ze swoją panią i jej psem na spacery: chociaż normalnie pozostaje w granicach posesji, gdy ona idzie na spacer, on idzie razem z nimi, trzymając się w zasięgu wzroku i głosu. Reaguje na imię, fajnie skrzeczy zamiast miauczeć. Lubi głaskanie i branie na ręce, jest wykastrowany i odrobaczony.

3.
PUZONTaka "kochana pierdoła"

trafił do pani wychudzony, obecnie ma już prawidłową budowę. Niestety, pani nie jest zbyt wielką persomaniaczką i obecnie planuje Puzona ogolić, jeśli by miał jechać do domu. Według mnie przydałoby mu się wycięcie największych dredów, ale resztę spokojnie powinno dać się rozczesać (co postaram się zrobić) - tym bardziej, że Puzon bardzo lubi, jak się wokół niego robi COKOLWIEK i od razu mruczy i prosi o więcej. Lubi głaskanie, branie na ręce, drapanie, przytulanie, uwielbia siedzenie na kolanach. Sam dopomina się o pieszczoty, łazi za człowiekiem i trzyma się zawsze blisko. Jest drobnym, kompaktowym kocurkiem, waży jakieś 3,5 kilo, przy Rudziaszku wygląda na maluszka. Ma jakieś 3-4 lata i trochę siąka nosem. Z oka niestety leci mu wydzielina, ale pani deklaruje ogarnięcie go przed adopcją. Puzon nie ma jednego oka (taki już do pani trafił), ale za to drugie ma przepięknie zielono-żółte i żywe, można się zakochać...
Super reaguje na imię, od razu biegnie z mraukiem, żeby się przywitać i zostać pogłaskanym.

