Po wysiedleniu mieszkańców baraków koty zostaną zupełnie bez opieki, to jest okolica kompletnie niezaludniona. Nie wiadomo czy będą na tyle odważne, by dotrzeć do mieszkających kilometr dalej ludzi. I czy ludzie się nimi zaopiekują. A na miejscu - będzie budowa, ciężki sprzęt i hałas. A to są zwierzęta przyzwyczajone do absolutnego spokoju, do baraku nie ma nawet asfaltowej drogi, samochodów jeździ tam zaledwie kilka. Ich przyszłość jest więc bardzo niepewna...
Zabraliśmy stamtąd wszystkie kocięta i miłe koty, pozostały 4 wykastrowane półdziczki, dla których nie udało nam się znaleźć miejsca. Obecnie zostały tylko 3, jednego zagryzł wałęsający się w okolicy pies.
Na początku zimy opiekunka kotów zgarnęła te 3 koty do swojego baraku, są tam mniej więcej od połowy stycznia. Oswoiły się na tyle, że ich opiekunka i jej córka mogą je głaskać i brać na ręce, niestety wobec obcych są bardzo nieufne, niedotykalskie. Są to więc koty potrzebujące sporo czasu by zaufać nowemu opiekunowi, które najprawdopodobniej pierwsze tygodnie po przeprowadzce spędzą schowane w ciemnym kącie. Ale czy to przekreśla ich prawo do życia?
Prosimy o pomoc w ogłoszeniach, reklamowanie tych biedaków i szukanie dla nich rozsądnej opcji. Może to być bardzo cierpliwy dom niewychodzący, który nie będzie oczekiwał miziania się od pierwszego dnia, albo ewentualnie dom wychodzący - ale TYLKO w bardzo bezpiecznej okolicy, BEZ ŻADNYCH ULIC W POBLIŻU!
Pomóżmy im!
Kontakt: adopcje@jokot.pl
Pimpuś:


Kiconek:



Fredzio:

