Pod koniec grudnia, wracając z pracy usłyszałam miauczenie. Idąc za głosem znalazłam młodziutkiego kociaka (ok. 2 miesiące) w dziurze, zasypanego gruzem i deskami. Zabrałam go do pracy, nakarmiłam i kotek zamieszkał u mnie w biurze. Ponieważ dużo osób się nim zainteresowało szybko znalzał dom.
Niestety po 3 tygodniach dostałam wiadomość, że "właściciele" chcą pozbyć się kota, ponieważ jest chory i boją się, że się od niego zarażą grzybicą. Postawili ultimatum, że albo go uśpią, albo zabierzemy go z powrotem. Oczywiście nie byłam w stanie pozostawić jej na pastwę tych ludzi i od razu zabrałam Amelkę z powrotem. Po wizycie u weterynarza okazało się, że kotk faktycznie ma grzybicę ale po dwóch zastrzykach całkowicie udało się ją wyleczyć.
Obecnie kotka jest zupełnie zdrowa, wesoła, bardzo chętnie się bawi, ma apetyt, uwielbia pieszczoty, korzysta z kuwety, a także jest przyzwyczajona do obecności innych kotów oraz psów.
Szukam dla niej stałego domu, ponieważ u mnie w pracy nie ma zapewnionego stałego kontaktu z człowiekiem (jedynie od 8.00-16.00), a widać, że bardzo potrzebuje czułości i zainteresowania ze strony ludzi. Już od około miesiąca szukam dla niej domu, niestety nikt ze znajomych oraz rodziny nie chce jej przygarnąć. Może komuś na forum spodoba się Amelka?
Obecnie przebywa ona w Helu (woj. pomorskie), ale jestem w stanie zorganizować transport w obrębie województwa, a jeśli to konieczne nawet dalej


Uploaded with ImageShack.us

Uploaded with ImageShack.us